tag:blogger.com,1999:blog-27527753883197100322024-03-21T20:04:42.782-07:00Przekupek (nie przekupka)Jak na straganie tak w życiu i na blogu wszystko wymieszane.
Dobrze jeśli wsród tandety i świecidełek trafiają się skarby.Unknownnoreply@blogger.comBlogger198125tag:blogger.com,1999:blog-2752775388319710032.post-43511964770455566562016-02-15T17:28:00.002-08:002016-02-15T17:28:27.025-08:00Tryptofan (naturalny suplement na bezsenność i depresję) cz. 1Domyślam się, że ta mało przyjaźnie brzmiąca nazwa jeszcze mniej mówi o
produkcie, który się za nią kryje. A szkoda, bo śmiało, mimo że mamy
dopiero luty mogę z czystym sumieniem przyznać tryptofanowi miano
produktu roku.<br />
<br /><b>Na początku - co to? </b>Patrząc od czysto laickiej strony
tryptofan to tabletki, które możemy kupić w sklepach z odżywkami i ze
zdrową żywnością. Cena nie jest wygórowana - najtańsze produkty Scitec
Nutrition możemy dostać już za 30 zł za 60 tabletek przy odrobinie
szczęścia na allegro.<br />
<br />
<b>Po wtóre - po co/na co to brać? </b>Tryptofan jest białkiem
występującym w pożywieniu, bierze udział w kluczowych procesach w
organiźmie. Śladowe ilości występują w większości produktów białkowych. <b>Tryptofan jest budulcem który nasz organizm przetwarza na dwie ważne substancje - serotoninę i melatoninę. </b>Serotonina
jest zwana często hormonem szczęścia, niedobór może objawiać się w
rozdrażnieniu i ogólnym obniżeniu samopoczucia. Większość
antydepresantów działa poprzez modyfikację obiegu serotoniny - tak aby
zwiększyć jej poziom. Melatoniny chyba nie muszę przedstawiać - bardzo
często reklamowane są melatoniny w tabletkach, jako produkt na
zasypianie.<br />
<br />
<b>Trzecie - jak to działa?</b> O ile możemy kupić melatoninę w
tabletkach i z tego co wiem działa podobnie jak sam tryptofan, o tyle
antydepresanty działają trochę inaczej. O ile tryptofan dostarcza
budulca, z którego organizm poprzez bardziej złożony proces jest sam w
stanie wyprodukować serotoninę, o tyle większość antydepresantów działa
na dalszych stadiach poprzez modyfikację obiegu serotoniny. W sporym
uproszczeniu porównam to do ogrzewania budynku... No więc tryptofan jest
jak dołożenie węgla do pieca (rozkręcenie na maks kaloryfera), nasz
organizm dostaje sporo budulcu, z którego może sobie wyprodukować na
swoje potrzeby więcej serotoniny jeśli potrzebuje, antydepresanty
działają jak zamknięcie i uszczelnienie okien, ciepła więcej nie będzie
ale mniej ucieknie, zatrzymują już zgromadzoną serotoninę na dłużej
modyfikując jej obieg w mózgu.<br />
<b><br /></b>
<b>Quattro - historia. </b>Tryptofan był do końca lat 80. szeroko
używany za oceanem jako lek nasenny i na lżejsze stany depresyjne, na
długo przed wprowadzeniem na rynek popularnych dziś antydepresantów. Sam
związek nie jest opatentowany, ponieważ występuje naturalnie w
żywności.<br />
Po raz pierwszy został wyizolowany z białka mleka w 1901 roku przez <b>Fredericka Hopkinsa (Nobel 1929 za wyodrębnienie witaminy A). </b>W
1990 pewna japońska firma wyprodukowała na rynek amerykański partię
tryptofanu skażoną groźną bakterią. Kiedy pojawiły się zgony wśród osób
zażywających agencja FDA zakazała stosowania tryptofanu, pokryło się to
(przypadek?) z premierą najsłynniejszego antydepresantu - Prozacu, który
szybko wszedł w powstałą lukę na rynku. Po aferze okazało się, że winny
nie jest sam tryptofan jako związek a niezachowanie standardów higieny
przy produkcji w jednej fabryce. Tryptofan wrócił do sprzedaży jednak
jego miejsce bezpowrotnie zajęły szeroko stosowane do dziś
antydepresanty. Trochę to dziwne, skoro suplement stosuje się z
powodzeniem przez kilkadziesiąt lat a nagle jedna skażona partia
powoduje na kilka lat zakaz sprzedaży i dziwnym trafem akurat w chwili
premiery droższego leku, opatentowanego przez koncern farmaceytyczny,
który także akurat ma takie samo zastosowanie... hmm.<br />
<b>W anglojęzycznym internecie jest sporo więcej na ten temat, a ja ze
swojej strony opiszę w kilku następnych postach historię swojego romansu
z tryptofanem, więc zapraszam!</b><br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhclPn4ODH7cGVnZi-ughl7mQnkyM3ugV4f9yr82YIz4C_5fLWI18OGPlw35UJbpniJz2yFyy6AMesEFb3d5RgpaWYghI3t6ZD4XPWygYQ9wrM6j0s9qaV82FwjW6KyCuKe4r3FgPkfp1uj/s1600/tryptophan-bored-dinner-thanksgiving-ecards-someecards.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="222" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhclPn4ODH7cGVnZi-ughl7mQnkyM3ugV4f9yr82YIz4C_5fLWI18OGPlw35UJbpniJz2yFyy6AMesEFb3d5RgpaWYghI3t6ZD4XPWygYQ9wrM6j0s9qaV82FwjW6KyCuKe4r3FgPkfp1uj/s400/tryptophan-bored-dinner-thanksgiving-ecards-someecards.png" width="400" /></a></div>
<span style="color: white;">Tryptofan opinie, tryptofan test,
tryptophan, l-tryptofan, l-tryptophan, tryptofan test, scitec tryptofan,
tryptofan na depresję, tryptofan na sen, suplementy na depresję,
suplementy na sen.</span><br />
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2752775388319710032.post-59788293401940383942012-01-19T17:31:00.001-08:002012-01-19T17:31:38.824-08:00.<a href="http://misiakotek.blogspot.com/">http://misiakotek.blogspot.com/</a>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2752775388319710032.post-38771712037269679352011-10-30T14:41:00.000-07:002011-10-30T14:43:12.704-07:00Nowy Wspólny Blog Mój (Kotek) i Misiakosa<a href="http://misiakotek.blogspot.com/">http://misiakotek.blogspot.com/</a>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2752775388319710032.post-49744645712088357252011-06-16T05:53:00.000-07:002011-10-27T16:55:56.403-07:00SkansenWe wtorek pojechaliśmy do niewielkiej miejscowości - Czerwińsk nad Wisłą. Czy ktokolwiek słyszał o tej mieścinie? Wystarczy zboczyć z trasy na Płock i i z każdym metrem robi się coraz dziwniej. Na początku zabudowa "współczesna" miesza się z ceglanymi budynkami z początku ubiegłego wieku. Następnie droga schodzi w dół przez las. Pojawiają się wyboje, stara balustrada pamiętająca czasy Gierka i... mniej lub bardziej regularnie odmalowywane farbą znaki drogowe, które obowiązywały przed 30 laty!<br />
Gdy tylko skończy się las trudno uwierzyć oczom! Po obu stronach drogi oryginalne drewniane budynki z wyciętymi w drewnie ozdobami. Ani jednej oznaki współczesności. Ostatni akcent stanowi "rynek" - niewielki skwer z PRLowkimi kwietnikami z jedynym w miasteczku blokiem mieszkalnym z lat 60.,także nie odnawianym od tamtego czasu. Miasteczko zapomniane przez świat, w którym czas zatrzymał się 40 lat temu...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.sanawia.waw.pl/2007/15.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="http://www.sanawia.waw.pl/2007/15.jpg" width="400" /></a></div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2752775388319710032.post-68963722341824199532011-06-10T09:42:00.000-07:002011-10-27T16:56:18.723-07:00UrodzinyDziś moja siostra kończy 24 lata! Doskonale pamiętam kiedy byłem w jej wieku. Czasem zazdroszczę doświadczenia. Jeśli chodzi o sprawy uczuć, relacji mam wrażenie, że jestem dużo młodszy. Może naiwny a może po prostu bardziej ufny. Na pewno miałem znacznie mniej okazji by się przejechać na mężczyznach. Nie doświadczyłem nigdy poważnej rany. Wiele razy sam portafiłem robić z drobiazgów dramaty. Od pewnego czasu dzielę się z nią w pełni moim światem. Przyznałem się do orientacji i gdy widzi, że coś mnie gryzie (lub przeciwnie) moge opowiedzieć wprost. Najczęściej słyszę w odpowiedzi coś w stylu: "ale to jest problem czy co?"; "i tylko dlatego jesteś smutny???"... Nigdy nie myślałem, że złapiemy kontakt w tej sferze. Długo podejrzewałem, że się domyśla. W dniu gdy o wszystkim powiedziałem mieliśmy oglądać film Almodovara. Nie była zbyt chętna. Gdy dokonałem coming outu podsumowała: no w tej sytuacji to może być i Almodovar :))))<br />
Dziękuję, że mimo trudności możemy być prawdziwym rodzeństwem!Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2752775388319710032.post-4810469760694418942011-05-21T12:06:00.000-07:002011-05-21T12:06:27.458-07:00TortillaDziś wyszła lepsza :)<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhY2u-JlOTDQPI7pkr17UEAy-UkxQdsBUaSaYxxDuL0KuSAbcCGWQKFQgu83aGo7pV2FahFh9OcZz3zv9-S1dIpQJoXvqZ4k0z_n_O1UeXq0GX5Rg4-Gmhp0GIiBXMwuHxgPjBnQtW9avU/s1600/2011-05-21_17-55-37_989.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhY2u-JlOTDQPI7pkr17UEAy-UkxQdsBUaSaYxxDuL0KuSAbcCGWQKFQgu83aGo7pV2FahFh9OcZz3zv9-S1dIpQJoXvqZ4k0z_n_O1UeXq0GX5Rg4-Gmhp0GIiBXMwuHxgPjBnQtW9avU/s320/2011-05-21_17-55-37_989.JPG" width="320" /></a></div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2752775388319710032.post-79556291297014267212011-05-20T14:07:00.000-07:002011-05-21T04:17:15.226-07:00Wiatr w żaglachCoraz częściej słyszę, że muszę mieć w życiu bardzo dobry okres. Podobno wyglądam na szczęśliwego. Ba, nawet jeden chłopak, z którym kiedyś się spotykałem przy naszej ostatniej rozmowie na gg, "wyczuł" jak to określił, że mam się bardzo dobrze.<br />
Ile w tym prawdy? Jeśli wziąć pod uwagę to co się dzieje - nie mam za bardzo powodów. Tak gloryfikowane w dzisiejszym świecie finanse leżą i kwiczą a każdy list z banku otwieram nieufnie. Nie wiem co bym zrobił gdyby nie pomógł mi przyjaciel. Ale to chwilowe. Nie miałem przerwy w zatrudnieniu ani jakiś szczególnych nieoczekiwanych okoliczności, jest dobrze. Trochę lekkomyślności... wstyd się przyznać ale w finansach sporo namieszały mi ostatnie poważne zmiany w modzie ;)<br />
Generlanie wyskakujemy ze spodni rurek, długich płaszczyków z guzikami, kardiganków, okularaów typu Ray Ban Wayfayer. Zamiast tego krótkie kurtki, zamiast guzików suwaki, spodnie rozszerzane w biodrach albo ze ściągaczami, wszelkiego typu chinos i inne wariacje, zdecydowane kolory - tym razem wszystkie, najlepiej w niestandardowych połączeniach, t-shirty oversize, najlepiej w ciekawym, niespotykanym wcześniej kroju. To tak po krótce bo nie czuję się autorytetem w tej dziedzinie.<br />
Wracając do tematu, coś rzeczywiście się we mnie złamało. Nic szczególnego się nie wydarzyło ale znów widzę cele jakie mam do zrealizowania i powoli zazynam do nich dążyć. To daje siłę i paradokslanie nawet gdy okoliczności nie sprzyjają wystarczy mi świadomośc, że cały czas idę i to w dobrym kierunku. Jest tyle ludzi wypalonych. Ja wiem, że to co na co teraz patrzę jest jak kamienica przed remontem. Nie przejmuję się,że tu i ówdzie tynk się sypie, nie dlatego, że liczę na jakieś krótkotrwałe intensywne działanie, które zamieni kamienicę w apartamentowiec. Poprostu polubiłem ten "remont"dla samego remontu. Ciąglę coś robię i to mi sprawia frajdę.<br />
<br />
<iframe width="425" height="349" src="http://www.youtube.com/embed/3tUZDNFXNg8" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2752775388319710032.post-89140072591930783622011-05-15T04:43:00.000-07:002011-05-15T04:43:11.692-07:00EksperymentGotowanie sprawia mi wielką frajdę, pochłanianie przygotowanych wspaniałości jeszcze większą. Ale, ale... wczoraj bardzo długo nie mogłem zasnąć. Churos to wspaniałe ciastka przy czym obawiam się, że mój organizm w przeciwnieństwie do podniebienia nie podziela tego zdania. Całą noc obracałem się z boku na bok czująć każdy gram oleju wymieszanego z mąką i cukrem pudrem. Autentycznie śniła mi się rozgrzana patelnia pełna ociekających olejem ciastek. I to był prawdziwy koszmar. Przebudziłem się i miałem ochotę zwrócić wszystko. Dziś rano postanowiłem trochę zmodernizować sposób odżywiania. Na początek chcę wywalić cukier i mąkę czyli moje ulubione połączenie. Zobaczymy co z tego wyjdzie a przede wszystkim jak będę się czuł. Czysto empirycznie zauważyłem, że gdy jem więcej słodkości pojawiają mi się krosty na plecach i w okolicach ust, czuję się bardziej pobudzony a jednocześnie zdenerwowany. Tydzień bez cukru i mąki - zobaczymy co się stanie, jak się będę czuł... no i czy wytrzymam ;)<br />
Wieczorkiem przeczytałem "jednym tchcem' książkę "Fryzjerstwo męskie" Zuzanny Semirskiej i Beaty Wach-Mirkowskiej. Poza podstawami warsztatu znalazłem w niej masę tricków dotyczących układania nowoczesnych fryzur. Teraz wiem czemu wiele efektów, które chciałem osiągnąć domowym sposobem zwyczajnie mi nie wychodziło. To trochę jak gotowanie, nie wystarczy znać składników, często najwięcej zależy od pewnej drobnej czynności. Muszę przyznać,że znalazłem sporo inspiracji dla unowocześnienia własnej fryzury. Największe wrażenie zrobiła na mnie ta chłopaka z okładki. Może się wydawać, że nic specjalnego i ładnemu (a za takiego uważam tego pana) we wszystkim ładnie. Nic bardziej błędnego. W opatrzonym zdjęciami sposobie ułożenia włosów w ten sposób chłopak jest pokazany przed czesaniem. Proste, cienkie włosy w kolorze ciemny blond, owal twarzy lekko nalany, nieciekawy , jedyne co zwróciło moją uwagę to ciemne brwi przy względnie jasnych włosach (zupełnie jak u mnie). Po modelowaniu zmienia się nie do poznania, fryzura świetnie wyprowadza twarz a przeciętny chłopak staje się na tyle atrakcyjny by trafić na okładkę podręcznika. Postanowiłem za zrobić sobie coś podobnego, jeśli wyjdzie umieszczę fotkę ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-iBD-SHdsLYb5QjEKypyOdu3jnABv1k1avl_ghXxkwEuYyF7J-BMKDzCfJltPC53C6raoRaQfAQd4dA1v_DO9iGhhaOPTZtyJ4R-ZMrP9G8b0SMtJeCdLnoeVa5le7dxrCQ7vZ3_nc9c/s1600/fryz1.bmp" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-iBD-SHdsLYb5QjEKypyOdu3jnABv1k1avl_ghXxkwEuYyF7J-BMKDzCfJltPC53C6raoRaQfAQd4dA1v_DO9iGhhaOPTZtyJ4R-ZMrP9G8b0SMtJeCdLnoeVa5le7dxrCQ7vZ3_nc9c/s320/fryz1.bmp" width="266" /></a></div>Unknownnoreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2752775388319710032.post-60684558799868225602011-05-14T13:28:00.000-07:002011-05-14T13:29:49.025-07:00Dwa nowe daniaDziś dzień odpoczynku. Swoją drogą zastanwiam się na ile moje zamiłowanie do bierności jest kwestią charakteru a na ile warunków. Pracuję dość ciężko, nieprzerwanie od pięciu lat w jednym miejscu. Gdy przychodzi weekend cieszę się każdą chwilą,w której się nie spieszę i nie muszę z nikim rozmawiać (brzmi jak wyznanie samotnika ale moja praca polega na kontakcie z ludzmi). Mogę uśiaść z kawą w spokoju i pić ją nawet pół godziny.<br />
Dziś miałem okazję zrobić dwa nowe dania. Od pewnego czasu próbuję swoich sł w kuchni hiszpańskiej, przygotowałem gazpacho i churos. Gazpacho to chłodnik, robi się je dosłownie chwilkę - pomidory, ogórek,cebula, czosnek, chcleb i oliwa, wystarczy zmiksować i wstawić do lodówki. Ja usmarzyłem dodatkowo grzanki czosnkowe. Coś wspaniałego na ciepłe dni, a dodatkowo bardzo szybko syci.<br />
Churos to ciastka smażone na głębokim tłuszczu. Grube paluszki z zewnątrz chrupiące, w środku bardzo delikatne. Coś między faworkami i pączkami, wśród domowników zrobiły prawdziwą furorę.<br />
Na noc muzeów nie idę. Sam już jestem muzeum :)))) przynajmniej stosując obowiązujące w gejowskim światku rozumienie starości, grupa wiekowa 25+ ;). Jeszczy gdyby Pan, który się na nią wybiera był trochę bardziej zrozumiały może mógłbym mu towarzyszyć. Niestety nie potrafię ogranąć, nawet nie wiem czy chcę... kogoś kto przez dwa tygodnie dzowni co chwila, daży dospotkań kilka razy w tygodniu ale... ukrywa te spotkania przed tajmeniczym "współlokatorem". Jednego dnia szuka tylko okazji by się pocałować, choćby w krzakach, po to by następnego stwierdzić, że fizyczność to sfera, która nic nie znaczy... a kilka dni później szuka chętnych na nocne seks-spotkanie. No i nie widzi w tym żadnych sprzeczności. Fajnie... tylko przy takiej dynamice zmiany upodobań boję się, że kolega za chwilę mi oświadczy, że jednak woli dziewczyny.Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2752775388319710032.post-39518631924232112262011-05-10T02:58:00.000-07:002011-05-10T02:58:28.181-07:00Akceptacja własnego ciałaKto szczerze powie, że się akceptuje? Lubi na siebie gdy stoi nago przed lustrem? <br />
W dzieciństwie i wczesnej młodości byłem grubym dzieciakiem. Brzuszek, piersi jak u kobiety, oponka... Bie cierpiałem swojego ciała... i ten stosunek mimo upływu lat pozostał. Nie pomogły odchudzania, siłownia, bieganie. Ciągle widzę siebie jako tego Jacka placka.<br />
Kiedy zacząłem spotykac się z chłopakami bardzo szybko schudłem, nie musiałem zapychac pustek emocjonalnych jedzeniem, codzienne bieganie albo siłownia, stres i podniecenie przed pierwszymi randkami, który pozowlił zapomnieć o ulubionych chrupkach.<br />
Lata mijają, emocje spokojniejsze a pupa rośnie :) Próbowałem schundąć, dokładałem kolejne sporty ale nic trwałego w ten sposób nie osiągnąłem. <br />
Może po prostu nie tędy droga. Kto powiedział, że gej musi być wychuudzony. Czy mi się podobają chudzi faceci? Wręcz przeciwnie! Mały brzuszek, większa pupa, kilka (!) kilogramów na plusie to cos bardzo fajnego. Najwyższy czas zaakceptować te atrybuty u siebie. Od dziś nie wstydzę się włozyć cienkiej koszulki z Zary nawet gdy zmarszczy się na boku ;) Głowa do góry, wciągnięty brzuch, pierś wypięta, pupa podkreslona i do ataku ;)<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="349" src="http://www.youtube.com/embed/yYTpugoQkAw" width="425"></iframe>Unknownnoreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2752775388319710032.post-19045671726307519342011-04-29T10:43:00.000-07:002011-04-29T10:43:17.715-07:00Bo ja nie mam kompleksówNa pukcie własnego wyglądu ma kazdy... no może prawie każdy. Ostatnimi czasy dzięki dzięki wielkiemu lustru i ogólnemu zainteresowaniu moją uroda u osób płci tej samej częśc z moich kompleksów poszła na długo wyczekiwany urlop. chodze z głową uniesioną a nawet mimo pewnego brzuszka (jak to komentuja - sie powodzi) paraduję na ulicach Warszawy w białych tshirtach z cieniutkiej jak gaza bawełny. A co tam.<br />
Poszedłem nawet o krok dalej. Gdy wyjechałem z siostra do dmku pod Warszawą postanowiłem paradowac tam w samych slipkach. Moja siostra trochę nieprzyzywczajona do takich negliży od razu spytała czy nie przesadzam. Odparłem, że nie mam kompleksów i niech się wstydzi ten co widzi. Siostra poprosiła bym poszedł w tym stroju do pobliskiego miasteczka, wtedy wszyscy będa mogli powiedzieć: ten to nie ma kompleksów. Kiedy te żarty nie pomogły zaczęła robić mi zdjęcia a potem przegladała je śmiejąc się do łez.<br />
Zażartowała, że wrzuci je na Fb albo od razu na wiocha.pl. Myślałem, że to żart...<br />
Naspnego dnia przyszełem do pracy na 12... Wszędzie uśmiechy. Myślałem, że ludzie się cieszą na mój widok ;)<br />
Okazało się, że fota trafiła na facebooka. Oczywiście od razu usunąłem. Więc jednak kompleksy są ;))Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2752775388319710032.post-35918489489607988302011-04-23T03:37:00.000-07:002012-10-25T12:51:50.577-07:00Wielki Postzapraszam na nowego bloga: <a href="http://misiakotek.blogspot.com/">misiakotek.blogspot.com</a><br />
<br />
- Ty czujesz, że nachodzą Święta?- spytała koleżanka towarzysząca mi na wieczornym dyżurze.<br />
- Wiesz, właściwie to nie,jakoś zupełnie nie, w pokoju bałagan, czuję się tylko zmęczony<br />
W tym roku ten czas przeszedł niepostrzeżenie. Kilka razy próbowałem coś z tym zrobić ale bez skutku. Z drugiej strony czy chodzi wyłącznie o zewnętrzne formy?<br />
Gdy wczoraj jechałem w wielkopiątkową noc przez miasto do domu zastanawiałem się co zyskałem przez czas postu.Zatrzymałem się, usiadłem na ławeczce nad brzegiem Wisły i znalazłem. Zacząłem uczyć się wyrozumiałości wobec innych, tłumaczenia sobie ich zachowań, które chciałbym potępić, uczę się zauważać bagaż doświadczeń, ran jaki ze sobą niosą inni ludzie. To chyba dużo.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGmbvOLE6bh_m5gbWMFYbmRPPFDPcyVeZ_MorkLM40tlXsevIwHQikwG74jxrH0yjvMNyFsw4HEbFnmHsdqNA0wbwHJfd4heX34BaFY6jmoFY59e8oST-d7DduZITVDavlWRy12M0LNGY/s1600/2011-04-22_21-27-06_45.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGmbvOLE6bh_m5gbWMFYbmRPPFDPcyVeZ_MorkLM40tlXsevIwHQikwG74jxrH0yjvMNyFsw4HEbFnmHsdqNA0wbwHJfd4heX34BaFY6jmoFY59e8oST-d7DduZITVDavlWRy12M0LNGY/s400/2011-04-22_21-27-06_45.JPG" width="400" /></a></div>
Unknownnoreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2752775388319710032.post-48202493125314564992011-04-01T08:36:00.000-07:002011-04-01T08:36:35.449-07:00Wczesny electropopPrzy okazji poznawania chillwave'wu sięgnąłem do źródeł. W jednej piosence autentycznie się zakochałem.<br />
j<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="349" src="http://www.youtube.com/embed/mP3uTOkbBeI" title="YouTube video player" width="425"></iframe>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2752775388319710032.post-28297778661372757342011-03-30T12:35:00.000-07:002011-03-30T12:41:45.647-07:00Trendy 11 - ChillwaveNowy gatunek (albo scena muzyki), na razie robi zamieszanie wśród krytyków ale może już niedługo wyjdzie w jakiejś bardziej komercyjnej wersji na światło dzienne.<br />
W nowy sposób łączy kilka elementów. Najbardziej charakterystyczne jest "psucie" dźwięku, obcinanie górnych i dolnych partii w taki sposób by wywołać wrażenie nagrania ze starej kasety magnetofonowej. Do tego brzmienie czerpiące z new romantic, wczesnego elektropopu, swobodne łączenie elementów, które w pierwowzorach nigdy się ze sobą nie spotkały, echa w wokalach i bardzo specyficzny,wręcz bajkowy, oderwany klimat. To wszystko jest spójne, chodzi o uchwycenie pewnej atmosfery. Krytycy są podzieleni a zdania skrajne. Od zachwytu i określania chillwaveu rewolucją po zarzuty kreowania taniego sentymentalizmu przez twórców, którzy nie pamiętają lat 80., idealizowanie pewnych zjawisk. Jeden z bardziej doświadcznych recenzentów napisał, że przez całe lata 80. walczył o szerokie pasmo, czysty dźwięk, jak najlepsze taśmy męcząc się z kasetowcami a teraz młodzi twórcy z niezrozumiałego sentymentu próbują uchwycić to co najbardziej go irytowało.<br />
Osobiście rozumiem czemu właśnie tak istotne jest zepsucie nagrania. To coś zupełnie nowego w muzyce, to jak celowe spranie jeansu by dodać mu patyny. Od wielu lat interesuję się historią elektroniki i był taki czas, że sam bazowałem na starych nagraniach taśmowych. Często gdy w końcu docierałem do "czystej" cyfrowej wersji nagrania byłem zawiedziony, muzyka traciła coś nieuchwytnego, robiła się banalna. Właśnie to próbują odzyskać twórcy chillwaveowi.<br />
<br />
<iframe title="YouTube video player" width="425" height="349" src="http://www.youtube.com/embed/PL_RcV_JLFA" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2752775388319710032.post-72202012304924977042011-03-24T11:29:00.000-07:002012-10-25T12:52:33.015-07:00Brokuły panierowane<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
zapraszam na nowego bloga: <a href="http://misiakotek.blogspot.com/">misiakotek.blogspot.com</a>
</div>
To sekret siostry mojej przyjaciółki. Szybkie i proste danie, które sprawi, że każdy polubi te zdrowe warzywa.<br />
<br />
Składniki:<br />
- brokuły<br />
- jako<br />
- bułka tarta<br />
-jogurt naturalny<br />
- majonez<br />
- przyprawy: pieprz, sól, chili, wegeta (lub inna tego typu z dodatkiem glutaminianu sodu ;))<br />
<br />
Brokuły gotujemy w osolonej wodzie do 5 minut. Po ugotowaniu zanurzamy w rozmieszanym jajku i dokładnie panierujemy w bułce tartej wymieszanej z odrobiną Wegety. Smażymy na głębszym tłuszczu. Najlepszy sos to po prostu jogurt naturalny wymieszany z majonezem w proporcji 1:1. Na wierzchu sos posypujemy pieprzem i chili (przy odrobinie wprawy bardzo ciekawie to wygląda). Trzeba spróbować. Sam nie mogłem przekonać się do tego dania aż D. mi je przygotowała. Od tamtej pory robię je bardzo często i wszyscy są zachwyceni.Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2752775388319710032.post-46372502176587455832011-03-23T15:18:00.000-07:002011-03-23T15:51:57.939-07:00Świerzb???Taa, brzmi egzotycznie? Pierwsza myśl - biedni ludzie w lepiankach gdzieś na skraju trzeciego świata, głód, brak podstawowych warunków higienicznych, pasożyty...<br />
Ano niekoniecznie.<br />
W okolicach października spotkałem się z jednym chłopakiem. Pierwsze spotkanie, rozmowa zeszła na sprawy moralności u osób homoseksualnych (ze mną nie ma fajerwerków ;)). Zasugerowałem, że czasem ta moralność jest ograniczona do strachu przed chorobami. Towarzysz dodał anegdotę. Ponoć w Warszawie "grasował" chłopak, zarażający środowisko tak egzotyczną chorobą jak świerzb. Zaśmiałem się ale... w pewnym momencie przypomniałem sobie jak znajomy wspominał o dziwnym uczuleniu, którego mimo leków nie może się pozbyć od kilku miesięcy. Na całej skórze poza twarzą zrobiły mu się swędzące czerwone krostki i strupki. Świąd nasilał się nocą do tego stopnia, że powodował bezsenność. Lekarz zasugerował uczulenie na wodę. Zaraz po spotkaniu skontaktowałem się ze znajomym i poprosiłem żeby jeszcze raz udał się do dermatologa i spytał czy to nie przypadkiem świerzb. Miałem rację.<br />
Niedawno inny znajomy, który żadnym prawem nie mógł mieć styczności z tamtym kolegą skarżył się na dziwne uczulenie, wobec którego lekarze także są bezradni. Identyczne objawy. Drugi raz miałem rację... a te same "uczulenie" miały osoby, z którymi mieszkał...<br />
Leczenie jest jednorazowe ale ominięcie któregokolwiek ze wskazań lekarza prowadzi do nawrotu choroby. Zarazić się można bardzo prosto. Mimo, że jest to choroba weneryczna wystarczy wytrzeć się ręcznikiem, którego używał chory, spać w tej samej pościeli albo założyć jego ubranie przylegające do ciała (samo pranie nie wystarczy do zabicia pasożyta). Objawy pokazują się dopiero po miesiącu od kontaktu z zarażonym. Lekarze przy diagnozie zwykle nie biorą po uwagę świerzbu, trzeba samemu dopytać.<br />
Warto wiedzieć o jego istnieniu bo wszystko wskazuje na to, że w warszawskim środowisku ten mały pajączek robi się równie popularny jak chusty, rurki czy okulary Ray Ban.Unknownnoreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2752775388319710032.post-69372558187678765522011-03-19T11:40:00.000-07:002011-03-19T11:55:22.015-07:00MEGALANS czyli klub muzyki ambitnejW dzisiejszym odcinku zaprezentujemy utwór znakomitej polskiej wokalistki Shazzy. Piosenka ma drugie a nawet trzecie dno. Znalezienie aluzji między poruszającym do żywego refrenem "bierz co chcesz..." a sceną, w której wykonawczyni sprzedaje chleb a tak naprawdę swe serce amantowi, do którego żywi platoniczne uczucia to prościzna. Co chciała powiedzieć Shazza w 46 sekundzie teledysku, gdy przeistacza się w Lorda Vadera, to dopiero wyzwanie dla prawdziwych intelektualistów! No i jeszcze motyw strajku w imię miłości, strajku, któremu przeciwstawia się nie pracodawca a ogarnięci konsumpcyjnym szałem amatorzy pieczywa...<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="349" src="http://www.youtube.com/embed/5V7qyC15BZc" title="YouTube video player" width="425"></iframe>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2752775388319710032.post-8484395900174241552011-03-17T04:44:00.000-07:002011-03-17T11:23:37.791-07:00Coming Out (hurtowo :P)Ktoś kiedyś powiedział mi, że poziom "wyoutowania" jest wskaźnikiem rzeczywistego pogodzenia się z orientacją. W tamtych czasach uważałem, że to moja prywatna sprawa i mogę powiedzieć o niej komuś kogo dobrze znam i wiem, że nie zrobi z niej użytku. Cały czas miałem w pamięci chłopaka, z którym zaczynałem pracę, mówiącego o tym wszystkim napotkanym osobom. Pamiętam śmiechy za jego plecami, "uważaj na niego i się nie schylaj, ostatnio podchodzę a ten czyta sobie o Paradzie Równości...". Z jednej strony uważałem jego zachowanie za nierozważne, z drugiej gdzieś w środku zazdrościłem, podziwiałem odwagę.<br />
Trochę później przyjąłem strategię - nie mówię ale nie ukrywam. Taka swoista hybryda, w której czasem dawałem lekko do zrozumienia, że jestem gejem ale kończyłem dyskusję gdy ktoś obcy zaczynał drążyć temat. <br />
Tylko jaki to miało sens? Jakiś czas temu lepsza koleżanka, która już się domyślała opowiedziała mi historię pewnej dziewczyny, która także z nami pracowała. Spekulacjom nie było końca, wszystkie plotki i domysły zakończyły się gdy dziewczyna oświadczyła, że jest lesbijką.<br />
Od trzech tygodni chodzę na terapię grupową DDA (co to jest?: <a href="http://www.dda.charaktery.eu/">http://www.dda.charaktery.eu/</a>). Na początku każdy mówi z czym przychodzi, co było w tym tygodniu sprawą, która najbardziej go poruszyła. Tematy są naprawdę mocne. Tym razem uznałem, że zrozumienie przez grupę mojej sprawy wymaga wyznania, że wolę mężczyzn.<br />
Gdy przyszła moja kolej zrobiłem się czerwony jak burak. Nie miałem odwagi spojrzeć wprost na nikogo z 20 osób na sali. Popatrzyłem w podłogę i wydukałem: chciałbym zacząć od tego, że jestem gejem bo to dość istotne dla zrozumienia sprawy, z którą przychodzę. Nagle zrobiło mi się tak niesamowicie lekko, poczułem, że klamka zapadła, teraz będę mógł być do końca sobą. Wyznanie zostało dobrze przyjęte, zebrałem pochwały za odwagę, zauważyłem, że dopiero po kilku minutach oderwałem wzrok od podłogi i odważyłem patrzeć się wprost na innych. Lekki i znów dumny z siebie a jednocześnie bliższy wszystkim pozostałym członkom grupy.Unknownnoreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2752775388319710032.post-58190283813771676992011-03-15T14:59:00.000-07:002011-03-16T04:20:30.328-07:00Bombik z wizytą: Klub Glam ;)W sobotę do późnego wieczoru poznawaliśmy z Ulą małe klubokawiarnie schowane w podwórkach Krakowskiego Przedmieścia. Nigdy nie myślałem, że w jednym miejscu jest aż tyle lokali. Zaadaptowane w pawilonach handlowych z lat 60., jeden obok drugiego. Malutkie, ciasne i każdy to inny świat. Od klimatów typu Stachursky na cały regulator i panowie w odzieży sportowej z ich laskami do obrazka niczym z Indii. Wchodzimy a na podłodze siedzi towarzystwo i pociąga dym z fajek wodnych. <br />
Tego dnia nie miałem humoru i nawet to zetknięcie z egzotyką nie pozwoliło mi zapomnieć wszystkich raniących słów jakie otrzymałem prawie w tym samym czasie od dwóch niezależnych, nie znających się nawet osób. U. podsumowała, że to jakaś plaga wylewania przez różne osoby wszystkiego co do mnie mają.... i potrzeba mi czegoś z grubszej rury.<br />
Po 22 zadzwoniłem do K. i umówiliśmy się, że pójdziemy do klubu. Klub gejowski to miejsce, które zawsze omijałem szerokim łukiem... Kiedyś patrzyłem z pogardą wymieszaną ze strachem. Później uważałem, że moje pojawanie się w takich miejscach źle wpłynie na reputację a fakt, że nie muszę się wstydzić tego co robiłem i odcinać od czegokolwiek uważam za atut. Tego wieczoru uznałem, że pora się przełamać, zobaczyć i wybawić.<br />
W towarzystwie K., M. i czterech koleżanek ruszyliśmy na "podbój" klubu o nazwie Glam. Już samo znalezienie wejścia jest pewnym wyzwaniem. Po prostu trzeba wiedzieć, że to tam i iść bardzo powoli bo klub nie jest oznaczony. W pewnym miejscu ulicy można zauważyć schody idące w dół. Lekko oświetlone ultrafioletem, nie rzucające się w oczy. Schodzimy. Pierwsze minuty w tym miejscu. M. od razu pomogła mi poczuć się pewnie "zobacz jak ten cię obczaja" :) Rzeczywiście pojawienie się nowej twarzy nie pozostało niezauważone. Jeśli chodzi o archotekturę najbardziej utkwiło mi w pamięci przejście na parkiet, przypominające korytarze z filmów SF z lat 80. W necie znalazłem zdjęcie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://glamclub.pl/glamsite/foto/Inside/twoooo.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="204" src="http://glamclub.pl/glamsite/foto/Inside/twoooo.jpg" width="320" /></a></div><br />
Weszliśmy na parkiet. W takim zacnym towarzystwie od razu było mi raźniej i poczułem się pewniej niż w zwykłych klubach. Na podwyższeniu chłopaki zdjęli koszulki ale ludzie byli skupieni przede wszystkim na beztroskiej zabawie a nie poszukiwaniu potencjalnych partnerów erotycznych. Przez chwilę byłem zawiedziony :) Fajnie jest czasem powiedzieć nie ;)))) M. od razu zauważyła chłopaka, który podszedł no nas w tańcu i gapił się na mnie (a ponoć i ślinił :)). Później zacząłem przyglądać się otoczeniu i rzeczywiście kilku chłopaków wykazywało zainteresowanie. Znam różne spojrzenia, poznałem już i te :). Jaki ja jestem nieśmiały! Chłopak przyglądający mi się w ten sposób w tańcu z jednej strony dowartościowywał a z drugiej wywoływał rumieńce i zakłopotanie. Całą noc pracowałem nad przełamywaniem się, w końcu z taką obstawą sześciu dziewczyn nic mi nie grozi ;)<br />
Małe podsumowanie. Klub jest bardzo fajny i nawet przystępny cenowo. Wejście gratis, 4 zł szatnia (od rzeczy więc warto się ograniczyć do jednej), 9 zł piwo z sokiem ;) Muzyka to głównie dance-pop (Lady Gaga, Rihanna....). Atmosfera miła, nie zauważyłem jakiegoś megalansu.<br />
Jeśli chodzi o mnie...widzę niezbicie, że wyglądem nie odstaję od średniej. Jeszcze raz mogłem naocznie potrwierdzić to co już wcześniej słyszałem - moim największym atutem jest wzrost i wygląd heteroseksualnego chłopaka z sąsiedztwa. No i mam ciągle wielkie opory w uświadomieniu sobie, że mogę się podobać nieznanym mi ludziom. <br />
Z parkietu zszedłem w okolicach godziny 4, dumny, że tak bardzo udało mi się przełamać, pokonać siebie. To była świetna decyzja.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://glamclub.pl/glamsite/foto/Inside/two.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="http://glamclub.pl/glamsite/foto/Inside/two.jpg" width="320" /></a></div>Unknownnoreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2752775388319710032.post-64099706952180773472011-03-14T14:00:00.000-07:002011-03-14T14:03:50.579-07:00Pytania i rozmowaTo są dwie cholernie ważne rzeczy. Każdy jest inny, każdy ma własne motywy. Obiektywna sytuacja jest tylko jednym elementem, dochodzi bagaż życiowy niesiony przez inną osobę, emocje i cały kontekst, które zna wyłącznie ta osoba. Czasem to samo zachowanie może w tej samej sytuacji oznaczać dwie różne rzeczy. <br />
<br />
Ile sporów można uniknąć jednym prostym pytaniem. Czasem milczymy gdy nie rozumiemy zachowania drugiej osoby. Szczególnie bliskiej w sytuacji gdy to zachowanie nie pokrywa się z oczekiwanym. Już lepszym rozwiązaniem jest komunikowanie problemu. Tylko wtedy bardzo łatwo dodać własną interpretację. Tak prosto, nawet ze wsparciem innych osób ocenić czyjeś zachowanie. Pierwsza sytuacja rodzi frustrację, druga jest początkiem konfliktu.<br />
Czasem może być już zbyt późno by po prostu spytać:<b> Dlaczego tak zrobiłeś?</b> Ze spokojem, pragnąc przede wszystkim poznania przyczyny czyjegoś postępowania. To się wydaje oczywiste ale wcale takie nie jest. W emocjach łatwiej walnąć coś z grubszej rury. Stwierdzić fakt, który faktem nie jest.<br />
<br />
Tak się fajnie złożyło, że miałem okazję przerobić prawie identyczną sytuację od dwóch stron. Nieporozumienie, w którym ktoś ważny postąpił inaczej niż tego oczekiwałem i z góry oceniłem całość zachowania.<br />
Kilka dni później dalszy znajomy ocenił moje zachowanie, którego nie rozumiał i z góry dodał własną interpretację. W tym drugim przypadku wiedziałem czemu właśnie tak się zachowałem, nie było w tym żadnego elementu ocierającego się o winę, złą wolę. Wystarczyłoby jedno pytanie. Zamiast tego dostałem oskarżenie... połączone z ogólnym stwierdzeniem, że bardzo się zmieniłem na niekorzyść (!!!...)<br />
I znów wystarczyłoby pytanie z mojej strony: Czemu tak uważasz? Nieee ;) pojechałem z grubej rury z interpretacją zachowania tej osoby. Oczywiście nie pozostała mi dłużna. W ten sposób w jeden dzień bezwzględnie zakończyliśmy dość luźną znajomość. Strata niewielka ale bezsensowna.<br />
Trzeba pytać!Unknownnoreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2752775388319710032.post-30825075062576451552011-02-21T15:47:00.000-08:002011-02-21T15:47:38.986-08:00Pokolenie 83Jej, tej muzyki już przecież nie ma... to nie jest głos pokolenia. Teraz tylko oldies... czas leci<br />
<br />
<iframe title="YouTube video player" width="425" height="349" src="http://www.youtube.com/embed/8xEN4LSPYIg" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>Unknownnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2752775388319710032.post-22935268703838580872011-02-20T13:45:00.000-08:002011-02-20T13:45:52.847-08:00Pokolenie 831983 to rocznik szczytu wyżu demograficznego lat 80., jest nas najwięcej. W tym cyklu trochę wspominek z czasów młodości. Ostatnio M. stwierdził, że najpiękniejszy okres w życiu zacznie się gdy skończymy 30. Coraz częściej myślę w tych kategoriach.<br />
Z drugiej strony ta pierwsza młodość, najbardziej naiwna już za nami. Pora na trochę muzyki z czasów gdy Bombik miał lat 18... (nie, nie będzie Ordonki :P)<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="349" src="http://www.youtube.com/embed/sc9tpUUjFF8" title="YouTube video player" width="425"></iframe><br />
<br />
Znajdzcie miejsce w Polsce latem 2001 gdzie nie było tej piosenki.Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2752775388319710032.post-50481850049217209172011-02-14T10:46:00.000-08:002011-02-14T10:46:20.140-08:00WalentynkiKiedy jeszcze nie mogłem pogodzić się ze swoją orientacją uważałem ten dzień za jeden z najgorszych w roku. Wydawało mi się, że nigdy nie będę nikogo kochał. Tandetne serduszka i misie przypominały o czymś co uważałem za swoją tragedię i brak.<br />
Wstydzę się przyznać ale dziś pierwszy raz w życiu otrzymałem od mężczyzny buziaka wyłącznie z okazji tego dnia. Taki epizod ale pokazuje ile malutkich ale pięknych doświadczeń na mnie czeka.Unknownnoreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2752775388319710032.post-79912459304916597622011-02-13T05:47:00.000-08:002011-02-13T06:09:09.589-08:00PrzyjacieleGdy złamałem rękę wydawało mi się, że spełniło się moje oczekiwania wyrwania z letargu w jakim tkwiłem. Dzień wcześniej oglądałem "Opowieść Wigilijną". Marzyłem by Ktoś ruszył moim życiem tak samo. By przyszedł choć jeden z duchów i wyrwał z codzienności nawet za cenę cierpienia. Pobyt w szpitalu zmienił mój stosunek do rzeczy i wartości w życiu.<br />
Nigdy nie myślałem, że lekcja jaką odebrałem była tylko jedną z wielu. Teraz przyszedł czas na lekcję numer dwa (albo trzy jeśli liczyć wcześniejszą chorobę która zmusiła mnie do wymiany szafy). Jeszcze pół roku temu marzyłem o czasie. Zwyczajnie o czasie. I samotności. Rano budził mnie telefon kumpla z pracy czekającego, aż dojadę w okolicach południa i zjemy razem obiad. Odmawiałem koleżankom z pracy gdy szły się pobawić by spotkać się z U. Gdy wyłączyłem na dłuższy czas telefon pojawiały się sytuacje gdy ktoś bał się, że coś mi się stało. Miałem jechać w góry i wejść z T. na Rysy, odwiedzić mojego najlepszego przyjaciela. Wieczorami jeszcze przed zaśnięciem dzieliłem się z Nim każdą radością i smutkiem, nawet pustką. Jeszcze tylko "dobranocka" i spać. Do tego dochodziły maile i telefony od K. Jak pojawiała się chwilka piwko z siostrą, czasem film albo choćby wspólne zakupy. No i plany. Plany zacieśnienia kilku innych kontaktów, które z tragicznego braku czasu zaniedbałem<br />
Jeszcze do końca miesiąca siedzę na zwolnieniu lekarskim. Jak to się stało. Mam tyle czasu. Tylko czas. Tyle razy słyszałem, że miłostki przychodzą i odchodzą a przyjaźnie trwają. Że przyjaźń to forma miłości, pięknej bo czystej. W ciszy i pustce piszę to na blogu. Widzę. Widzę tysiące mniejszych i większych spraw, które spieprzyłem. Każdą z nich z osobna. Traktowanie przyjaciół przedmiotowo, jak wibratory emocjonalne. Totalne zaniedbania gdy tylko pojawiały się u mnie miłostki. Olewanie pobytu U. w szpitalu i poważnej choroby a jednocześnie lecenie do niej gdy tylko pojawiał się dół. Zamęczanie najlepszego przyjaciela szczegółami z jakiegoś spotkania z potencjalnym amantem, wspólne analizowanie każdego gestu słowa podczas gdy on chciał po prostu wiedzieć co się u mnie dzieje i podzielić się tym samym ze mną. Zdarzało się gorzej. Zapomnieć o urodzinach najlepszego przyjaciela? Imieninowy prezent wysłany po tygodniu bo akurat tak było wygodniej? Wyłączyłem telefon gdy przyjaciółka miała problem tak poważny, że nie wiedziałem co z nim zrobić? Bycie przyjacielem Bombika to prawdziwe "żyć nie umierać".<br />
Lekcja numer trzy jest takim niesamowitym zbiegiem okoliczności, że prawie wykluczam zbieg. Wszystkie z celowo wymienionych tu postaci w okresie od połowy grudnia do stycznia poznały nowe osoby i zaczęły budować związki. Wszyscy jak leci od najlepszego przyjaciela po siostrę. Pięć osób dokładnie w tym samym momencie! Po raz pierwszy poczułem samotność. Zasłużyłem na nią choć żadna z tych osób nie miała na celu zerwać ze mną kontaktu. Po prostu wyszło tak, że w jednym momencie słusznym prawem więcej uwagi poświęciła budowaniu miłości. Dzięki temu bez utraty nikogo mogłem poczuć się naprawdę sam. Dzięki temu miałem okazję zauważyć, że moim bliskim otoczeniu jest ktoś z kim już dawno powinienem wejść w bliższą relację. Dzięki temu wreszcie zrozumiałem jakim hujowym przyjacielem czy kumplem jestem ja. Poniżej jakichkolwiek standardów. <br />
Jedna z najlepszych lekcji. Dziękuję!Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2752775388319710032.post-3709796438223677302011-01-30T10:22:00.000-08:002012-10-25T12:53:30.298-07:00Step (moja nowa pasja?)
zapraszam na nowego bloga: <a href="http://misiakotek.blogspot.com/">misiakotek.blogspot.com</a>
<br />
<br />
Może to jeszcze trochę za wcześnie na słowo pasja ale muszę przyznać, że od tego śmiesznego schodka nie mogę się oderwać. Jest w nim wszystko co najbardziej lubię w sporcie. Prostota plastikowego, nieruchomego stopnia, który zwyczajnie stoi na środku pokoju. Aerobowe przyjemne zmęczenie wywołujące podobny trans chemiczny jak bieganie (o co chodzi - <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Euforia_biegacza">http://pl.wikipedia.org/wiki/Euforia_biegacza</a>). Muzyka przeżywana całym ciałem jak w tańcu. Wyzwanie ciągłej nauki coraz trudniejszych kroków, udoskonalania ruchu, kreatywnego łączenia kroków w układy.<br />
Stopień pojawił się na zajęciach aerobiku w połowie lat 80. Za <b>wynalazcę</b> uważa się instruktorkę zajęć fitness - <a href="http://www.ginmiller.com/">Gin Miller</a> W 1989 ukazała się pierwsza kaseta ze stepem (<a href="http://www.youtube.com/watch?v=LT0vVNFe2_8">wideo</a>) a firma Reebok zaczęła na wielką skalę lansować ćwiczenia jako następcę aerobiku. Tu ze swojej strony zauważę, że dla Reeboka znalezienie nowej formy aktywności, która zastąpi aerobik było w tym czasie warunkiem przetrwania. Na początku lat 80. właśnie Reebok postawił na aerobik i produkcję specjalistycznej odzieży, sprzętu i obuwia do fitnessu. Absolutnym bestsellerem przez całe lata 80. były damskie buty do aerobiku - Reebok Freestyle (buty na fali mody na lata 80. wróciły z wielką pompą cztery lata temu i dziś znów są jednym z popularniejszych damskich butów sportowych, ma je nawet moja siostra). Pod koniec lat 80. popularność aerobiku dramatycznie słabła i cały przemysł skupiony wokół potrzebował czegoś co odświeży zajęcia. Wybór padł na stopień. We współpracy z Gin Miller firma sklasyfikowała podstawowy kanon kroków znany jako <a href="http://www.youtube.com/watch?v=-zbRQpJ2wmQ">Step Reebok</a>. Według statystyk zajęcia ze stopniem są dziś prowadzone w ponad 97% klubów fitness. Dokładna historia wynalezienia stopnia znajduje się na stronie: <a href="http://www.ginmiller.com/gmf06/instructor/step_history/introduction.html">http://www.ginmiller.com/gmf06/instructor/step_history/introduction.html</a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.conferplastics.com/images/Reebok-Step.png" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="http://www.conferplastics.com/images/Reebok-Step.png" width="200" /></a></div>
Pierwsze masowo produkowane <b>stopnie</b> były bardzo charakterystyczne, zarówno pod względem formy jak i kolorów. Amerykański model The Step z końca lat 80. doczekał się niezliczonej ilości klonów, które możemy nabyć do dziś.<br />
Ta najbardziej oldskulowa forma stopnia zdecydowanie przypadła mi do gustu jednak boję się zakupu podróbki czy 20 letniego używaka a firma nie prowadzi bezpośredniej sprzedaży w Polsce. Jedna ręka po złamaniu cały czas wisi na temblaku i nawet nie chcę myśleć o skutkach upadku z połamanego stopnia.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.decathlon.com.pl/products-pictures/gd-asset_7474889.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="200" src="http://www.decathlon.com.pl/products-pictures/gd-asset_7474889.jpg" width="200" /></a></div>
W 1989 roku Reebok opracował własny stopień produkowany w niezmienionej formie do dziś. Platforma pozwala na regulację trzech wysokości stopnia - 15, 20 i 25 cm, wytrzymuje obciążenie do 110 kilogramów (czyli jeszcze mogę trochę utyć) i co najważniejsze - każdy egzemplarz tej serii może być wykorzystywany na profesjonalnych zajęciach w klubach.<br />
Ta ostatnia "licencja" na użycie komercyjne jest zawsze najlepszym potwierdzeniem jakości sprzętu sportowego. Odstrasza mnie jedynie cena stopnia wahająca się w granicach 300 zł.<br />
Postanowiłem póki co się wstrzymać z zakupem Reeboka i używam modelu produkcji Decathlon za 90 zł. Jak każdy produkt z tego sklepu jest bardzo solidny ale już po dwóch tygodniach ćwiczeń zauważyłem pewne ograniczenia sprzętu opisywanego jako "step do okazjonalnych ćwiczeń dla początkujących". Maksymalna wysokość to 15 cm czyli minimum w Reeboku, mniejsza powierzchnia utrudnia wykonywanie bardziej złożonych ruchów ale też wymusza bardzo dużą precyzję - pomyłka w kroku może łatwo zakończyć się upadkiem. Postawiłem sobie wyzwanie perfekcyjnego opanowania wszystkich ruchów zaliczanych do kanonu oraz ich swobodnego przeplatania z idealnym dopasowaniem do rytmu muzyki. Osiągnięcie tego poziomu będzie wymagało ode mnie jeszcze dziesiątek godzin ćwiczeń. Takie zaangażowanie będzie chyba najlepszym potwierdzeniem, że step stał się drugim obok biegania "moim sportem" i zakup droższego sprzętu będzie jak najbardziej uzasadniony. Póki co ćwiczę z krótkimi przerwami na picie czy odbieranie telefonów od 2 do 4 godzin dziennie z jednym dniem przerwy w tygodniu.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://images.turnstep.com/Pics/AroundTheWorld.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://images.turnstep.com/Pics/AroundTheWorld.gif" /></a></div>
Od 1996 roku działa <b>strona </b>skierowana głównie do instruktorów: <a href="http://turnstep.com/">http://turnstep.com/</a>. Znajdują się na niej cały czas aktualizowane propozycje przeplatania ruchów na zajęciach, artykuły i najlepszy w internecie (a trochę godzin siedziałem szukając informacji o stepie) <b>słownik podstawowych ruchów na stopniu</b>: <a href="http://www.turnstep.com/Moves/index.html">http://www.turnstep.com/Moves/index.html</a>. Każdy ruch poza dokładnym opisem został zobrazowany prostą animacją .gif. To właśnie te animacje pozwalają na szybkie i precyzyjne opanowanie nowych ruchów. Kroki mogą wydawać się bardzo proste ale prawidłowe wykonanie każdego z nich w rytm muzyki wymaga godzin ćwiczeń. Po lewej mój jak dotąd ulubiony ruch "Around the World". <br />
<br />
<b>Muzyka</b> (do ćwiczeń na stopniu) jest bardzo ważna ;). Źle dobrane tempo uniemożliwia dostosowanie kroków do jej rytmu. Tradycyjne tempo ćwiczeń na stepie to 118-122 bpm. W internecie jest sporo stron z muzyką specjalnie przeznaczoną do ćwiczeń na stopniu. Wydaje mi się, że najlepiej puścić piosenkę i próbować ćwiczyć w jej rytmie biorąc pod uwagę indywidualne predyspozycje i stopień zaawansowania. Według zmodyfikowanych wytycznych Reeboka dopuszczalne są utwory w wyższym tempie - do 128 bpm ale nie powinno się podwyższać platformy i zwiększać tempa w tym samym czasie. Pełne instrukcje w tym temacie znajdują się tu: <a href="http://www.ginmiller.com/pfv/guidelines_revised%20PFV.htm">http://www.ginmiller.com/pfv/guidelines_revised%20PFV.htm</a><br />
Tradycyjne, najlepsze do ćwiczeń tempo ma większość piosenek Dance Popowych czyli najbezpieczniej zacząć od Lady Gagi i jej podobnych.<br />
Na poważne <b>efekty ćwiczeń</b> jeszcze za wcześnie. Mimo, że nie biegałem już kilka miesięcy po dwóch tygodniach stepu zauważyłem, że nogi znów są ładnie wyrzeźbione. Wyraźnego spadku wagi nie odnotowałem ale nie traktuję stepu jako środka do schudnięcia. Samo ćwiczenie sprawia tyle frajdy, że nie czekam na skutki uboczne choć ich pojawienie się musi być naturalną konsekwencją godzin ćwiczeń i litrów potu.Unknownnoreply@blogger.com0