Coraz częściej słyszę, że muszę mieć w życiu bardzo dobry okres. Podobno wyglądam na szczęśliwego. Ba, nawet jeden chłopak, z którym kiedyś się spotykałem przy naszej ostatniej rozmowie na gg, "wyczuł" jak to określił, że mam się bardzo dobrze.
Ile w tym prawdy? Jeśli wziąć pod uwagę to co się dzieje - nie mam za bardzo powodów. Tak gloryfikowane w dzisiejszym świecie finanse leżą i kwiczą a każdy list z banku otwieram nieufnie. Nie wiem co bym zrobił gdyby nie pomógł mi przyjaciel. Ale to chwilowe. Nie miałem przerwy w zatrudnieniu ani jakiś szczególnych nieoczekiwanych okoliczności, jest dobrze. Trochę lekkomyślności... wstyd się przyznać ale w finansach sporo namieszały mi ostatnie poważne zmiany w modzie ;)
Generlanie wyskakujemy ze spodni rurek, długich płaszczyków z guzikami, kardiganków, okularaów typu Ray Ban Wayfayer. Zamiast tego krótkie kurtki, zamiast guzików suwaki, spodnie rozszerzane w biodrach albo ze ściągaczami, wszelkiego typu chinos i inne wariacje, zdecydowane kolory - tym razem wszystkie, najlepiej w niestandardowych połączeniach, t-shirty oversize, najlepiej w ciekawym, niespotykanym wcześniej kroju. To tak po krótce bo nie czuję się autorytetem w tej dziedzinie.
Wracając do tematu, coś rzeczywiście się we mnie złamało. Nic szczególnego się nie wydarzyło ale znów widzę cele jakie mam do zrealizowania i powoli zazynam do nich dążyć. To daje siłę i paradokslanie nawet gdy okoliczności nie sprzyjają wystarczy mi świadomośc, że cały czas idę i to w dobrym kierunku. Jest tyle ludzi wypalonych. Ja wiem, że to co na co teraz patrzę jest jak kamienica przed remontem. Nie przejmuję się,że tu i ówdzie tynk się sypie, nie dlatego, że liczę na jakieś krótkotrwałe intensywne działanie, które zamieni kamienicę w apartamentowiec. Poprostu polubiłem ten "remont"dla samego remontu. Ciąglę coś robię i to mi sprawia frajdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz