- Mamo! Jak się udał wieczór? Gdzie byłaś?
- Co chcesz?
- Pytam... tak po prostu.
- Po prostu, to nie odzywajmy się do siebie przez jakiś czas, wszystko będziesz mógł sobie przemyśleć. Nie mam już do ciebie żalu ale tak będzie lepiej i dla mnie i dla ciebie.
Cały plan pożyczenia 800 złotych od mamy trafił szlag. Przez noc Marek wymyślił dramatyczną historię ale nie wziął pod uwagę, że nie zostanie wysłuchany. Już od pewnego czasu zauważał, że taryfa ulgowa jedynego syna, jedynego dziecka i mężczyzny w domu powoli się kończy.
- Mama robi się coraz bardziej nieprzewidywalna. I nie lubi Pawła. Nigdy nie lubiła żadnego z nich, w najlepszym razie potrafiła tolerować i cierpliwie czekać na pierwszą wpadkę.
Taa, gdyby dowiedziała się, że Paweł jest zadłużony pierwsza poleciałaby do komornika donieść gdzie mieszka, pracuje i co można zająć. Bank mi nie pożyczy bo nie mam stałych wpływów na konto, tylko karta kredytowa ale tam pustka. Coś wymyślę. Pójdę do Seby, to jest mądry gość.
***
Sebastian mieszkał kilka ulic dalej. Poznali się trzy lata wcześniej na fellow. Od początku złapali bardzo dobry kontakt. Mnóstwo czasu spędzonego razem, spacery, picie, filmy, to samo poczucie humoru. Poważne rozmowy do rana i śmiechy do łez. Nie byli sobą zafascynowani fizycznie ale dzięki temu czuli się razem swobodnie. Żaden nie chciał zrobić na drugim wrażenia. Po dwóch miesiącach byli gotowi się związać ale kiedy pierwszy raz się całowali Marek zauważył u Seby pieprzyk na szyi. Nie mógłby kochać kogoś kto ma pieprzyk.
- Ziombol! Gdzie ty byłeś jak cie nie było?
- Seba, potrzebne mi osiem stów na wieczór.
- Ach tak! Leżą w kopercie na biurku. Coś jeszcze? Może bilet do Paryża? Albo kluczyki od czołgu? Czym chata bogata...
- Ja nie żartuje. To sprawa życia i śmierci.
- Twojego? Hmmm, ale żebyś pożegnał się ze światem mam zapłacić czy się wstrzymać?
- To mój dramat. Prawdziwy dramat. Jak w filmach, tak. Jak w filmach o tragicznej miłości. Jeśli nie zapłacę dziś Pawłowi ośmiuset złotych rozstaniemy się na zawsze.Oddzieli nas mur odległości, ściana obojętności mamy...
- Ej, ej. Marek, zastopuj. Znasz moją opinię na jego temat, nie będę powtarzał. Ale ziom! Ty masz mu jeszcze płacić? Za co?
- Ja go ratuję!
- Siebie uratuj.
- Przed czym?
- Przed nim.
- I ty przeciwko mnie?
- Jakbym był przeciwko tobie dałbym ci kasę i pobłogosławił na drogę.
- Nic nie rozumiesz, siedzisz w pracy po godzinach, chodzisz na te swoje zajęcia, co chwila z kimś się spotykasz. Ale nie na randkach. Nie! Kogo chcesz oszukać? Siebie? Zagłuszyć pustkę? Zapomnieć, że nikogo nie masz? Ja mam i chce mieć nadal. Wpadłem na inny pomysł. Zrobisz mi fotki.
- Fotki?
- Tak, tylko takie rozbierane.
- Myślisz, że twoje nagie fotki sprawią, że zapomni o kasie?
- Przestań się ze mnie nabijać!
- Marek, co ty brałeś? Człowieku, jesteś na takiej fazie, że nie zdziwi mnie jak zaraz powiesz, że cię goni różowy słoń. Mogłeś się chociaż podzielić towarem.
- Tylko zrób i nie komentuj.
- No dobra, wyskakuj z ciuchów i pokaż co tam masz.
***
- Escorts, co za debilna nazwa. Jak samochód. Mieliśmy kiedyś taki. Fotki wrzucone, opis jest, teraz tylko czekać na klientów. Pogłośnię dzwonek w telefonie. A jak zadzwoni. Już słyszę ten zachrypnięty głos mężczyzny po drugiej stronie. Mężczyzny w garniturze, takiego biznesmena z teczuszką mmm jak z reklam zegarków. Dojrzałego faceta, który będzie chciał zaspokoić swe pragnienia szybko i bez zobowiązań. A na koniec zapłaci. Póki co taki żywot ekskluzywnej prostytutki całkiem mi odpowiada. Nawet na jeden dzień.
W tym momencie w pokoju Marka rozległ się dźwięk dzwonka telefonu
- Ja pierdolę, gdzie jest to brandy.
Koniec odcinka 3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz