Po krótkiej przerwie gdy tylko pogoda na to pozowliła wróciłem do ulubionego środka lokomocji - roweru. Już od wczoraj całe miasto żyje podszącym się poziomem wody na Wiśle. W drodze powrotnej z pracy pojechałme moją ulubioną ścieżką przy rzece. Z ciekawości.
Okazało się,że mój plan nie był zbyt oryginalny i każdy skrawek nad ziemią wypełniały tłumy gapiów.. i dziennikarze tvn 24. Były pary na kocach, wpatrujące się w dziki nutr między całusami - Także pary panów, rekompensujące sobie brak całusów kłującymi w oczy metkami najnowszych szmatek (no bo przyjść nad Wisłę jest w ten weekend trendy? ), rodziny z wózkami, emeryci. I Przekupek był.
Usiadłem na chwilę na murku nad samą wodą. Patrzyłem na pianę,przepływające śmieci, konary dzrzew. Nagle uświadomiłem sobie, że ta woda niesie też ludzkie nieszczęscie. Ta sama woda gdzieś wcześniej pozbawiła ludzi domów, wylała na pola. W wodzie jest tyle łez... Gdy to sobie uświadomiłem nie mogłem pozostać na tym swoistym pikniku ani chwili dłużej.
Poziom Wisły w Warszawie rośnie cały czas o czym dobitnie przekonałem się dziś rano. W porannym roztargnieniu nie pomyślałem nad jakąs alternatywną trasą i jak zawsze wybrałem się do pracy Szlakiem Wiślanym. Jadę tak ścieżką razem z innymi w przyciemnianych okularach, trochę zaspany i przed kawą. W pewnym momencie widzę na trasię grupkę stojących rowerzystów. Zablokowali mi przejazd więc dzwonię żeby się posunęli. Na to tamci z szeroim uśmiechcem wskazują mi ręką dalszą część drogi - "Prosimy uprzejmie, Pan jedzie pierwszy". Ja po hamulcach i dopiero po zdjęciu okularów spostrzegłem jak wygląda dalsza część mojej ścieżki... poniżej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz