Kochani! Przyszła pora na rozliczenie dokonań tego tygodnia. Przypomnę tylko, że dwa tygodnie temu postanowiłem schudnąć i wrócić do sportowych aktywności.
Tradycyjnie zaczynamy od stanięcia na wadze:
waga: 83,6 kg (-1,3kg / -2,4kg od początku odchudzania)
tłuszcz: 12% (-1% / -1,7% od początku odchudzania)
Tak więc waga ciągle spada. Przestałem jeść słodycze (no może poza tymi trzema oponkami :) ) i codziennie na śniadanie pochłaniam pełną michę płatków gróskich zalanych wrzątkiem. Potrawa tak przygotowana może być spokojnie wielkopostnym umartwieniem, okropny kliek, przy którym owsianka na mleku z miodem to prawdziwy rarytas... Nie bez powodu te moje płatki noszą roboczą nazwę świństwo. Słyszałem gdzieś, że podobno jeśli na śniadanie zje się takie płatki to metabolizm tak się przestawia, że nawet najbardziej niezdrowe potrawy z natępnych posiłków są trawione tak samo szybko jak płatki. Może to tylko taki mit ale sądząc po częstotliwości wyjść do toalety po każdym posiłku, od kiedy toważyszy mi świństwo - coś w nim jest.
Dziś po raz pierwszy w tym roku biegałem. Obudziłem się, zobaczyłem jak mocno świeci słońce i wiedziałem, że najwyższy czas otworzyć sezon biegowy. Miałem przy okazji możliwość przetestować nowy zegarek mierzący prędkość i dystans. W przeciwnieństwie do popularnych pulsometrów ten model wskazuje tylko te dwa parametry. Dzięki temu nie muszę już zakłądać na klatkę piersiową niewygodnego, zsuwającego się w trakcie biegu pasa pulsometra. Cały osprzęt do zegarka stanowi niewielki sensor zapinany przy sznurówkach.
Mimo dość mocnego wiatru dobiegłem nawet do lasu i tym sposobem po raz pierwszy w tym roku nabrałem w płuca świeżego powietrza. No inna sprawa, że w tym lesie ciągle zalega roztapiający się śnieg a przy okazji próby przebiegniecia takiej nawierzchni umyłem nogi... Nic tak nie orzeźwia jak łyk świeżego powietrza.
Dystans: 7,66 km
Czas: 1:02 h
Kroki: 7530
Kcal: 656
płatki są obleśne, kiedyś to jadłem jak chciałem przytyć (jeden z 8 posiłków dziennie + serek wiejski) niestety teraz nie mogę się przemóc, nawet wkrojenie banana nie pomaga..
OdpowiedzUsuńA ja mam wersję de luxe ;) - suszone śliwki, rodzynki i płatki, zalane mlekiem na całą noc i rano szybko do odgrzania w mikrofalówce... pokarm wszystkich ascetów świata :P
OdpowiedzUsuńPłatki moga być naprawę dobre! De luxe - właśnie, własnie czyli moje "świństwo" w wersji na salony. Podgrzewasz patelnie (bez tłuszczu), prazysz płatki kilka minut aż będą jasnozłote, wlekasz łyżkę miodu, który po kontakcie z rozgrzaną patelnią od razu wejdzie w płatki. Płatki robią się słodkie i chrupiące - zupełenie jak crynchy ale zdrowsze bo nie z cukru. Potem możesz dodać bakalii, suszonych moreli i czego dusza zapragnie. Skamują jak ciasteczka zbożewe i można jej jeść także na sucho bo proces prażenia zastepuje gotowanie. chciałbym dodać smacznego... tylko moim zdaniem płatki przyspieszają przmeianę materii o można od nich tylko schudnąć... :)
OdpowiedzUsuń