Jak na straganie tak w życiu i na blogu wszystko wymieszane. Dobrze jeśli wsród tandety i świecidełek trafiają się skarby.
1
niedziela, 30 maja 2010
sobota, 29 maja 2010
Grunt to znajomości
Dziś Przekupek spędził dzień pracowicie, w szklanych ścianach biurowca. Zajmował się tzw. kwasami albo inaczej uroczą korespondencją i zgłoszeniami, o których nie śniło się filozofom , za to nasi kochani klienci potrafili te cuda przelać na papier i wysłać do siedziby głownej - bo to sprawa wielkiej wagi!
Była też A., koleżanka z identycznym, absurdalnym poczuciem humoru. Oto fragment jednego z listów:
"Uprzejmie proszę o przeniesienie numeru do Chopina. Już dwa razy Chopin wysłał Wam dokumenty ale nic nie wiem.".
Przeczytałem list na głos A. , jedno porozumiewawcze spojrzenie i A. wpadła w śmiechawkę - zadzwoń, spytaj Pani phiphiphi.
Chopin wysłał dokumenty???.... myślę... Dawno temu za górami i lasami gdy zajmowałem się obsługą awarii telefonów miałem klientkę, która skarżyła się, że po podniesieniu słuchawki "jakaś baba do niej gada" i nie może dzownić. Baba babą, tamta Pani miała zwykłe przesłuchy na linii ale tu nie "baba" tylko od razu sam Chopin. Pomogło google - okazało się, że rzeczywiście w Wejcherowie jest operator telekom TTK Chopin (http://www.tkchopin.pl/). Co więcej wszystko jest już załatwione. Mimo wszystko postanowiłem zadzwonić, a wcześniej ubłagałem A. żeby w trakcie mojej rozmowy nie wpadała w śmiech bo momentalnie się zarażam i wyjdzie, że naśmiewam się z biednej autorki listu. Dzwonię:
Ja: Witam serdecznie, ...dotarł do nas Pani list, czy możemy go teraz wyjaśnić?
Pani (przemiła staruszka): Ależ oczywiście ale ja już wszystko wiem.
J: Rozumiem, że po wysłaniu listu dowiedziała się Pani na jakich zasadach i kiedy przeniesiemy numer do Chopina? ( w tym momencie A .złamała obietnicę i zakryła twarz reką, żeby nie było słychać jej śmiechu, ja na wszelki wypadek odwróciłem się do niej tyłem)
Pani: Tak, tak, przerzucą mnie 7 czerca, Chopin już do mnie dzwonił w tej sprawie.
...
z trudem udało mi się pożegnać :). "Chopin do mnie dzownił", że przerzucą, ciekawe gdzie... no i z kim Chopin chce Panią "przerzucić", wyraźnie użyła liczby mnogiej?, A. mówi, że pewno chodziło o Czajkowskiego albo Mozarta...
Była też A., koleżanka z identycznym, absurdalnym poczuciem humoru. Oto fragment jednego z listów:
"Uprzejmie proszę o przeniesienie numeru do Chopina. Już dwa razy Chopin wysłał Wam dokumenty ale nic nie wiem.".
Przeczytałem list na głos A. , jedno porozumiewawcze spojrzenie i A. wpadła w śmiechawkę - zadzwoń, spytaj Pani phiphiphi.
Chopin wysłał dokumenty???.... myślę... Dawno temu za górami i lasami gdy zajmowałem się obsługą awarii telefonów miałem klientkę, która skarżyła się, że po podniesieniu słuchawki "jakaś baba do niej gada" i nie może dzownić. Baba babą, tamta Pani miała zwykłe przesłuchy na linii ale tu nie "baba" tylko od razu sam Chopin. Pomogło google - okazało się, że rzeczywiście w Wejcherowie jest operator telekom TTK Chopin (http://www.tkchopin.pl/). Co więcej wszystko jest już załatwione. Mimo wszystko postanowiłem zadzwonić, a wcześniej ubłagałem A. żeby w trakcie mojej rozmowy nie wpadała w śmiech bo momentalnie się zarażam i wyjdzie, że naśmiewam się z biednej autorki listu. Dzwonię:
Ja: Witam serdecznie, ...dotarł do nas Pani list, czy możemy go teraz wyjaśnić?
Pani (przemiła staruszka): Ależ oczywiście ale ja już wszystko wiem.
J: Rozumiem, że po wysłaniu listu dowiedziała się Pani na jakich zasadach i kiedy przeniesiemy numer do Chopina? ( w tym momencie A .złamała obietnicę i zakryła twarz reką, żeby nie było słychać jej śmiechu, ja na wszelki wypadek odwróciłem się do niej tyłem)
Pani: Tak, tak, przerzucą mnie 7 czerca, Chopin już do mnie dzwonił w tej sprawie.
...
z trudem udało mi się pożegnać :). "Chopin do mnie dzownił", że przerzucą, ciekawe gdzie... no i z kim Chopin chce Panią "przerzucić", wyraźnie użyła liczby mnogiej?, A. mówi, że pewno chodziło o Czajkowskiego albo Mozarta...
czwartek, 27 maja 2010
Emilie Autumn
Na albumie "Opheliac" znalazłem sporo nowych dzwięków, klimatów. Nie są jeszcze moje ale właśnie takie odkrywanie jest jedną z najfajniejszych rzeczy w słuchaniu muzyki. Był momenty gdy musiałem wyłączyć odtwarzacz, puścić coś lżejszego na odtrutkę, z drugiej strony w kilku miejscach miałem ochotę odsłuchać piosenki jeszcze raz zachwycony dziwnym pięknem. Trochę trudno mi pisać o takiej muzyce... trudno nawet powiedzieć jakiej. Na portalu Lastfm twórczość Emilie Autumn została otagowana jako gothic i industrial.
Gdy doszedłem od utworu nr 10 poddałem się oczarowany i uległem pokusie powtarzania. W drodze do domu słuchałem go na okrągło. Piosenka wpisuje się w styl Emilie jednak zawiera coś co określam jako elektropopowa melodyjność. Ta trochę naiwna, trochę smutna nuta sprawia, że zakochuję się w każdej piosence, w której ją znajdę. Dzięki JJ ;)
Gdy doszedłem od utworu nr 10 poddałem się oczarowany i uległem pokusie powtarzania. W drodze do domu słuchałem go na okrągło. Piosenka wpisuje się w styl Emilie jednak zawiera coś co określam jako elektropopowa melodyjność. Ta trochę naiwna, trochę smutna nuta sprawia, że zakochuję się w każdej piosence, w której ją znajdę. Dzięki JJ ;)
wtorek, 25 maja 2010
Dialogi egzystencjalne
Dziś rozmowa moich rodziców.
Tata: Nowy regał i już nie mieszczą się w nim książki, zaraz mnie żona wyśle po następny...
Mama: Ksiązki to moja miłość, gdybym wydawała na ksiązki tyle co ty na papierosy mielibyśmy w domu Bibliotekę Narodową.
T: Zeby wydawać na papieporosy tyle co ty na książki musiałbym palić haszysz.
Tata: Nowy regał i już nie mieszczą się w nim książki, zaraz mnie żona wyśle po następny...
Mama: Ksiązki to moja miłość, gdybym wydawała na ksiązki tyle co ty na papierosy mielibyśmy w domu Bibliotekę Narodową.
T: Zeby wydawać na papieporosy tyle co ty na książki musiałbym palić haszysz.
*THE END*
niedziela, 23 maja 2010
Demotywatory.Przekupek
NIE STARZEJESZ SIĘ...
jeśli do 30stki w monopolowym proszą Cię o dowodzik.
Poniżej mój, oparty na faktach AUTENTYCZNYCH, wczorajszy dialog ze sprzedawcą.
- Poproszę Caleme Zielone.
- A dowodzik jest???
- Pan chyba żartuje...?
- Ten zarost, który Pan nosi nie mówi,że jest Pan pełnoletni
wyjmuje dowód i dodaję:
- nie tylko mam DOWODZIK... niech Pan zobaczy od ilu lat ten DOWODZIK noszę...
- osiemdziesiąty trzeci, jaki młodziutki...
ja mina kota na pusytni....
- no niech się Pan uśmiechnie!
...
Wczoraj gdy na wieczornej parapetówce u znajomej opowiedziałem koleżance historię dodała swoją:
"Wiesz .... , opowiem Ci komplement odnosnie wieku, który zapamiętałam na całe życie. W gorszym okresie zwierzyłam się koledze, że uważam, że nic ciekawego już mnie w życiu nie czeka. Bo ja gruba, bo jestem stara dupa. Na to on - stara dupa??? Pokaże ci stare dupy. Wziął mnie do autobusu i zawiózł na pewien plac, określany przez tutejszych jako pigalak. Tam kobiety w wieku mojej matki, tłuste jak szafa gdańska, makijaż egipski, włosy Villas. Mój kolega tylko powiedział:. To są stare dupy!"
To tyle w kwestii fizycznego posuwania się w wieku.
Jeszcze uzupełnie dzienniczek biegowy o dzisiejszy trening.Biegałem po Parku Skaryszewskim. Tamtejsza ścieżka chroni przed słońcem i jest na tyle urozmaicona, że nawet po kilku kilometrach nie nudzi:
dystans: 12,53 km
kcal: 1140
wcześniejsze biegi, jakich nie wpisałem na blogu (poprzedni tydzień)
8,37 km oraz 5,05 km.
W tym roku przebiegłem już 143 kilometry.
Marina and The Diamonds - Hollywood
W sierpniu ubiegłego roku podczas poszukiwań nowych dzwięków do empetrójki wpadłem na jej EP - "Obsessions/Mowgli’s Road’. Singiel urzekł mnie połączeniem klimatu elektro, senstymentalnego refrenu i bardzo oryginalnego wokalu. Niestety nie było jeszcze albumu i Mowgli’s Road wkleiłem do folderu z singami indie (razem z choćby Pony Pony Run Run - ciągle czekam na jakiś większy materiał). Jakiś czas temu jedna z piosenek na brytyjskiej liście przebojów wydałą mi się znajoma... Tak. tak Marina nie tylko wyszła poza kręgi niszowych produkcji ale nagrała album i szybko trafiła do czołówki.
Dziś akustyczna wersja piosenki "Hollywood".
Dziś akustyczna wersja piosenki "Hollywood".
piątek, 21 maja 2010
Woda w Stolicy
Po krótkiej przerwie gdy tylko pogoda na to pozowliła wróciłem do ulubionego środka lokomocji - roweru. Już od wczoraj całe miasto żyje podszącym się poziomem wody na Wiśle. W drodze powrotnej z pracy pojechałme moją ulubioną ścieżką przy rzece. Z ciekawości.
Okazało się,że mój plan nie był zbyt oryginalny i każdy skrawek nad ziemią wypełniały tłumy gapiów.. i dziennikarze tvn 24. Były pary na kocach, wpatrujące się w dziki nutr między całusami - Także pary panów, rekompensujące sobie brak całusów kłującymi w oczy metkami najnowszych szmatek (no bo przyjść nad Wisłę jest w ten weekend trendy? ), rodziny z wózkami, emeryci. I Przekupek był.
Usiadłem na chwilę na murku nad samą wodą. Patrzyłem na pianę,przepływające śmieci, konary dzrzew. Nagle uświadomiłem sobie, że ta woda niesie też ludzkie nieszczęscie. Ta sama woda gdzieś wcześniej pozbawiła ludzi domów, wylała na pola. W wodzie jest tyle łez... Gdy to sobie uświadomiłem nie mogłem pozostać na tym swoistym pikniku ani chwili dłużej.
Poziom Wisły w Warszawie rośnie cały czas o czym dobitnie przekonałem się dziś rano. W porannym roztargnieniu nie pomyślałem nad jakąs alternatywną trasą i jak zawsze wybrałem się do pracy Szlakiem Wiślanym. Jadę tak ścieżką razem z innymi w przyciemnianych okularach, trochę zaspany i przed kawą. W pewnym momencie widzę na trasię grupkę stojących rowerzystów. Zablokowali mi przejazd więc dzwonię żeby się posunęli. Na to tamci z szeroim uśmiechcem wskazują mi ręką dalszą część drogi - "Prosimy uprzejmie, Pan jedzie pierwszy". Ja po hamulcach i dopiero po zdjęciu okularów spostrzegłem jak wygląda dalsza część mojej ścieżki... poniżej
Okazało się,że mój plan nie był zbyt oryginalny i każdy skrawek nad ziemią wypełniały tłumy gapiów.. i dziennikarze tvn 24. Były pary na kocach, wpatrujące się w dziki nutr między całusami - Także pary panów, rekompensujące sobie brak całusów kłującymi w oczy metkami najnowszych szmatek (no bo przyjść nad Wisłę jest w ten weekend trendy? ), rodziny z wózkami, emeryci. I Przekupek był.
Usiadłem na chwilę na murku nad samą wodą. Patrzyłem na pianę,przepływające śmieci, konary dzrzew. Nagle uświadomiłem sobie, że ta woda niesie też ludzkie nieszczęscie. Ta sama woda gdzieś wcześniej pozbawiła ludzi domów, wylała na pola. W wodzie jest tyle łez... Gdy to sobie uświadomiłem nie mogłem pozostać na tym swoistym pikniku ani chwili dłużej.
Poziom Wisły w Warszawie rośnie cały czas o czym dobitnie przekonałem się dziś rano. W porannym roztargnieniu nie pomyślałem nad jakąs alternatywną trasą i jak zawsze wybrałem się do pracy Szlakiem Wiślanym. Jadę tak ścieżką razem z innymi w przyciemnianych okularach, trochę zaspany i przed kawą. W pewnym momencie widzę na trasię grupkę stojących rowerzystów. Zablokowali mi przejazd więc dzwonię żeby się posunęli. Na to tamci z szeroim uśmiechcem wskazują mi ręką dalszą część drogi - "Prosimy uprzejmie, Pan jedzie pierwszy". Ja po hamulcach i dopiero po zdjęciu okularów spostrzegłem jak wygląda dalsza część mojej ścieżki... poniżej
środa, 19 maja 2010
Late of The Pier
O zespole pisałem jakiś czas temu, dzis kolejny singiel, który ostatnio wpadł mi w ucho. Niezwykle energetyczny - do/zamiast kawy o poranku.
sobota, 15 maja 2010
Royksopp
Świetny ostatni album norweskiego duetu poznałem już w ubiegłe wakacje.Powiem więcej - jest nieodłączną częścią tego okresu. Płyta świetnie nadaje się na spokojne wieczory choć wiele razy odsłuchałem jej podczas biegania.
Wrzucę dziś bardziej dynamiczny kawałek. Muzycznie podchodzi lekko pod elektrop ale nie gubi w tym "magicznej" royksopp'owej melodyjności.
Wrzucę dziś bardziej dynamiczny kawałek. Muzycznie podchodzi lekko pod elektrop ale nie gubi w tym "magicznej" royksopp'owej melodyjności.
piątek, 14 maja 2010
Fellow.pl
Wiem, wiem nie kojarzy się... A już zwłaszcza dla mnie. Na założenie profilu równie łatwo mnie namówić jak na wizytę u dentysty, odkładam w nieskończoność. A jeśli już założę robię się hiperaktywny, żeby tylko nie mieć czasu tam zaglądać. Głupie to i cieszę się że mój Przyjaciel Szloma pilnuje, przypomina i pomaga jak może żeby Przekupas takowy profil fellowowy miał i nie kasował.
Dziś zakładam po roczej przerwie prawdziwy profil. Prawdziwy? To są jakieś sztuczne?... No cóż 90 letni Cocoloco, lubiący piercing i farbowanie intymnego owłosienia o wzroście równym wadze :) Przyznaje się bez bicia :) To taki mój profil alterego, sposób by bez wzbudzania zbytniego zainteresowania (jeszcze nikt do mnie nie napisał ale jestem bodajże u kogoś w ulubionych) sprawdzić co się dzieje na tym czy owym znajomym profilu. Przez jakiś czas temu funkcjonował też profil Przekupek z niewyraźnym zdjęciem i linkiem do tego bloga zamiast opisu. Ostatni prawdziwy profil skasowałem niecały rok temu.
No właśnie, fellow to nie tylko możliwość zobaczenia najróżniejszych części ciała w najdziwniejszych konfiguracjach. Jeszcze lepsze tła dla tych "aktów" - pamiątki I komunii, (pełna) kuweta dla kota w łazience...
Fellow to przede wszystkim ludzie. Za kazdym profilem bo drugiej stronie jest Człowiek. Jeśli czytasz jak ktoś piszę Ci - gdy poznałem cię zrozumiałem, że założenie tego profilu miało sens - też czujesz, że jest sens, warto. Warto nawet wtedy, gdy chwilę wcześniej czytałeś "chcesz się spotkać za godzinę przy rondzie ...... na wspólne lizanie pał" (sorry za wulgarność ale to cytat...).
Taki profil nie musi być męczarnią gdy potraktujesz go jak przygodę nic nie zakładając, kolekcjonując doświadczenia niczym wędrowiec. Takim wędrowcem stanę się za kilkanaście minut a sam wątek pewno będzie powracał.
Dziś zakładam po roczej przerwie prawdziwy profil. Prawdziwy? To są jakieś sztuczne?... No cóż 90 letni Cocoloco, lubiący piercing i farbowanie intymnego owłosienia o wzroście równym wadze :) Przyznaje się bez bicia :) To taki mój profil alterego, sposób by bez wzbudzania zbytniego zainteresowania (jeszcze nikt do mnie nie napisał ale jestem bodajże u kogoś w ulubionych) sprawdzić co się dzieje na tym czy owym znajomym profilu. Przez jakiś czas temu funkcjonował też profil Przekupek z niewyraźnym zdjęciem i linkiem do tego bloga zamiast opisu. Ostatni prawdziwy profil skasowałem niecały rok temu.
No właśnie, fellow to nie tylko możliwość zobaczenia najróżniejszych części ciała w najdziwniejszych konfiguracjach. Jeszcze lepsze tła dla tych "aktów" - pamiątki I komunii, (pełna) kuweta dla kota w łazience...
Fellow to przede wszystkim ludzie. Za kazdym profilem bo drugiej stronie jest Człowiek. Jeśli czytasz jak ktoś piszę Ci - gdy poznałem cię zrozumiałem, że założenie tego profilu miało sens - też czujesz, że jest sens, warto. Warto nawet wtedy, gdy chwilę wcześniej czytałeś "chcesz się spotkać za godzinę przy rondzie ...... na wspólne lizanie pał" (sorry za wulgarność ale to cytat...).
Taki profil nie musi być męczarnią gdy potraktujesz go jak przygodę nic nie zakładając, kolekcjonując doświadczenia niczym wędrowiec. Takim wędrowcem stanę się za kilkanaście minut a sam wątek pewno będzie powracał.
środa, 12 maja 2010
Klub Mody i Urody
Kochani klubowicze. Abysmy nie byli w tyle za zmieniającymi sie trendami szybko wrzucam Wam podstawowe trendy tego lata (na podstawie artykulów w internecie, kolekcji ZARA i HM oraz Elle - tak, w pewnym bardzo prywatnym miejscu jeśli zostawi je tam moja siostra czytuję). Nie wiem czy wiecie ale z tych popularniejszych gazet o modzie w środowisku elegantek mówi się, że to ELLE najlepiej przewiduje trendy (oczywiście moja siotra nie jest taką tylko elegantką za to zna takie :) ).
No to jedziemy z koksem:
No to jedziemy z koksem:
- Pastele - kolory są w tym sezonie rozwodnione i cukierkowe (także u panów), wyblakła zółć, fiolet, błękit, biały, perłowa szarość (koszmar - przyp. autora). Elle zakazuje noszenia jakichkolwiek wzorów, aplikacji czy innych urozaiceń na ubraniach - najważniejszy jest kolor i modny, minimalistyczny krój.
- Kwiaty (głównie Panie) - motywy kwiatowe rządzą drugi sezon z rzędu, nie ma zasad, można je łaczyć. Ważne żeby nie były to modne kilka lat temu hipisowskie stylizowane kwiatki albo drobne kwiatowe wyszywanki. Kwiaty muszą pokrywać cały materiał jak na przełomie lat 80 i 90. HM wprowadził koszule w kwiaty dla panów.
- Ubrania z szafy Dziadka (Babci) - modne jest łączenie ich z bardzo nowoczesnymi (najlepiej minimalistycznymi, modnymi krojem). To mogą być okulary, staroświecka koszula, dziadkowy (najlepiej za duży) sweter, ultramodne u Pań i Panów są kamizelki, podobne do tych od garnituru - noszone do modnych t-shirtów (fajnie wygląda połączenie ciemnje kamizelki i białego t-shirtu z modnym czrno-białem fotograficznym nadrukiem. U Pań Elle proponuje kamizelki noszone na gołe ciało... Jedna zasada - połaczenie ubrań casulowych, sportowych z elemntem bardzo eleganckim przy odrobinie smaku wygląda super. W druga stronę to nie działa, zestawienie eleganckiego garnituru z butami do biegania sprawia wrażenie jakby noszącemu przy porannym ubieraniu something pojebałos :)
- Jeans dekatyzowany i dziurawy - fajnie gdy pojawi się w nietypowym miejscu - np. bytu albo szpilki z jeansu, czapeczka. U panów pojawiły sie spodnie z regularnymi dziurkami wywietrznikami - trzeba z nimi uważać bo dziurki mają dwie wady. Po pierwsze jeśli nie zadbamy o schludny wygląd będziemy wyglądac jak obdartusy, po drugie taki spodzień gra I rolę - resztę dobieramy jako tło.
niedziela, 9 maja 2010
Daleko od szosy
Wróciłem. Przez ostatnie dwa dni zaszyłem się w niewielkim domku z dala od cywilizacji. Taka super dawka najświeższego powietrza, trzy kilometry od i tak mało ruchliwej asfaltowej szosy, wśród niekończoących się prawie dziewiczych lasów i pól po horyzont.
Fajnie mieć takie miejsce gdzie staje czas i czujesz, że na nic nie czekasz, niczego Ci nie brakuje a to co masz jest tak wspaniałem, że nie zmianiłbyś włąsnego życia za żadne skarby. Może to powietrze, może śpiew ptaków i malowniczy krajobraz (lubię gdy jest ładnie... :)) ). To tu nauczyłem się chodzić, jeździć na rowerze, pierwszy raz biegałem dla samego biegania i z własnej woli. Tu 10 lat temu postanowiłęm przestać skupiać się na własnej nieśmiałości, wyjść do ludzi, zobaczyć jak wygląda impreza, wyjście do klubu... Tu 6 lat temu zaszyłem się na dwa tygodnie poszukując wartości, czegoś na czym można oprzeć swe dążenia. Tu 4 lata temu postanowiłem porzucić studia i zająć się pracą... a dwa lata temu oswoiłem się z myślą poznania innych homoseksualnych chłopaków.
W miejscu gdzie najnowocześniejszą zdobyczą techniki jest radio typu Diora Relax i sezonowo przywożone przeze mnie elektroniczne zabawki. Gdzie czas dmierzasz wschodem i zachodem słońca, to tu we wnętrzu wraca stępiona przez miasto wrażliwość. Znów czuję, że wiem dokąd chcę iść, mam tysiące pomysłów i taki fajny głód życia.
Przez cały wyjazd towarzyszyła mi nieprzeciętna płytka. Dosłownie godzinkę przed wyjazdem wszedłem na lastfm.pl zobaczyć co też dzieję się w muzyce.Wyświetliłem rankingi i niespodzianka - już na 9 miejścu najczęścieł słuchanych wykonawców w ogólności (np na 1 są the Beatles) uplasował się indie rockowy zespół MGMT http://www.lastfm.pl/music/MGMT
Wiedziałem, że musiał być jakiś powód, no bo na tej liście jest miesjce tylko dla megagwiazd... no chyba, że ktoś wyda dobrą płytę, która szybko zyska popularność. Nie pomyliłem się, dwa tygodnie temu po 3 latach milczenia ukazał się nowy krażek MGMT "Congratulations".
Płyta ma swój niepowtarzalny klimat. Echo wokalu czy ogany Hammonda przywodzą na myśl lata 60. W tej muzyce jest coś takiego - dobrego, nie wiem jak to nazwać - pozytywne wibracje? Coś co sprawia, że słuchając nawet w średnim humorze od razu czujesz się lepiej. Najlepiej po prostu sprawdzić, przesłuchać koniecznie! PS - teledyski są jeszcze niedostępne dla IP z naszego kraju :(
Fajnie mieć takie miejsce gdzie staje czas i czujesz, że na nic nie czekasz, niczego Ci nie brakuje a to co masz jest tak wspaniałem, że nie zmianiłbyś włąsnego życia za żadne skarby. Może to powietrze, może śpiew ptaków i malowniczy krajobraz (lubię gdy jest ładnie... :)) ). To tu nauczyłem się chodzić, jeździć na rowerze, pierwszy raz biegałem dla samego biegania i z własnej woli. Tu 10 lat temu postanowiłęm przestać skupiać się na własnej nieśmiałości, wyjść do ludzi, zobaczyć jak wygląda impreza, wyjście do klubu... Tu 6 lat temu zaszyłem się na dwa tygodnie poszukując wartości, czegoś na czym można oprzeć swe dążenia. Tu 4 lata temu postanowiłem porzucić studia i zająć się pracą... a dwa lata temu oswoiłem się z myślą poznania innych homoseksualnych chłopaków.
W miejscu gdzie najnowocześniejszą zdobyczą techniki jest radio typu Diora Relax i sezonowo przywożone przeze mnie elektroniczne zabawki. Gdzie czas dmierzasz wschodem i zachodem słońca, to tu we wnętrzu wraca stępiona przez miasto wrażliwość. Znów czuję, że wiem dokąd chcę iść, mam tysiące pomysłów i taki fajny głód życia.
Przez cały wyjazd towarzyszyła mi nieprzeciętna płytka. Dosłownie godzinkę przed wyjazdem wszedłem na lastfm.pl zobaczyć co też dzieję się w muzyce.Wyświetliłem rankingi i niespodzianka - już na 9 miejścu najczęścieł słuchanych wykonawców w ogólności (np na 1 są the Beatles) uplasował się indie rockowy zespół MGMT http://www.lastfm.pl/music/MGMT
Wiedziałem, że musiał być jakiś powód, no bo na tej liście jest miesjce tylko dla megagwiazd... no chyba, że ktoś wyda dobrą płytę, która szybko zyska popularność. Nie pomyliłem się, dwa tygodnie temu po 3 latach milczenia ukazał się nowy krażek MGMT "Congratulations".
Płyta ma swój niepowtarzalny klimat. Echo wokalu czy ogany Hammonda przywodzą na myśl lata 60. W tej muzyce jest coś takiego - dobrego, nie wiem jak to nazwać - pozytywne wibracje? Coś co sprawia, że słuchając nawet w średnim humorze od razu czujesz się lepiej. Najlepiej po prostu sprawdzić, przesłuchać koniecznie! PS - teledyski są jeszcze niedostępne dla IP z naszego kraju :(
sobota, 8 maja 2010
Kim Wilde i tancerze
W tym roku do Polski zawita Lady Gaga. Do koncertu zostało jeszcze kilka miesięcy ale już teraz można spokojnie przyznać, że jej koncert będzie największym wydażeniem komercyjnym - nikt chyba nie ma wątpliwości co do jej pozycji numer jeden muzyki pop.
Pod koniec PRL w 1988 r. w Sopocie także gościła gwiazda o ogromnej wówczas popularności. Piosenki jak Cambodia czy You Came były tak ogromnymi hitami,że do dziś prawie każdy (dzieki znajomości oryginału czy niezliczonych "nowych wersji") mógłby zaśpiewać refren.
Na sopockiej scenie na Kim czekała "niespodzianka". Dwóch fanów wdarło się tylnym wejściem i postanowili przywitać po polsku bukietami i całusami a nastepnie zrobili choreografie jakiej nie wdzał nikt :) Takie coś tylko u nas...
Pod koniec PRL w 1988 r. w Sopocie także gościła gwiazda o ogromnej wówczas popularności. Piosenki jak Cambodia czy You Came były tak ogromnymi hitami,że do dziś prawie każdy (dzieki znajomości oryginału czy niezliczonych "nowych wersji") mógłby zaśpiewać refren.
Na sopockiej scenie na Kim czekała "niespodzianka". Dwóch fanów wdarło się tylnym wejściem i postanowili przywitać po polsku bukietami i całusami a nastepnie zrobili choreografie jakiej nie wdzał nikt :) Takie coś tylko u nas...
poniedziałek, 3 maja 2010
Test Pudlowy
Pudel to nasz wspólny z Szlomem termin określający hmmm... wbił się tak mocno do naszego słownika, że zrobienie opisu nie będzie łatwe. Chciałoby się powiedzieć pudel to pudel ale czasem na bloga przypadkowo trafi ktoś spoza towarzystwa więc należy się wytłuczenie.
Rok temu w Walentynki Szloma zrobił (moim zdaniem) świetny post - http://homofidelis.bloog.pl/d,,id,4228304,m,lutego,r,2009,title,-o-milosci-,index.html. Historia Myszki i Pudlicy to przeciwstawienie miłości i chwilowego pociągu seksualnego. Pudel to ktoś dla kogo celem życia staje się poszukiwanie tego uczucia motylków w brzuszku. Nie liczy się z innymi czy sobą. We własnym mniemaniu wierzy ślepo, że to przyszła miłość a gdy po kilku miesiącach pociąg hamuje - przeżywa, że miłość w związku odeszła. W chwilach miedzy sercowymi wzlotami i upadkami zajmuje się głownie własną garderobą, urodą i zakupami (trzeba się uzbroić w odpowiedni arsenał na czas, gdy znów przyjdą amory).
Nie chodzi tu a jakieś piętnowanie kogokolwiek a jakbym miał potępiać musiałbym zacząć od siebie. Każdy z nas jest bardzo podatny na tę chorobę i fajnie jeśli masz kogoś, kto kiedy trzeba da pstryczka w nos. Jeśłi nie jesteś takim szczęsliwcem pozostaje TEST PUDLOWY:
Jest piosenka, napewno już słyszałeś wiele razy ale posłuchaj inaczej. Odnieś słowa do siebie czy części homoseksualnych chłopaków, których spotkałeś. Wiem, każdy z nich jest inny, w szczególności inny niż wszyscy, nierozumiany, bardzo wrażliwy i wyjątkowy... niczym menu McDonaldsa.
Rok temu w Walentynki Szloma zrobił (moim zdaniem) świetny post - http://homofidelis.bloog.pl/d,,id,4228304,m,lutego,r,2009,title,-o-milosci-,index.html. Historia Myszki i Pudlicy to przeciwstawienie miłości i chwilowego pociągu seksualnego. Pudel to ktoś dla kogo celem życia staje się poszukiwanie tego uczucia motylków w brzuszku. Nie liczy się z innymi czy sobą. We własnym mniemaniu wierzy ślepo, że to przyszła miłość a gdy po kilku miesiącach pociąg hamuje - przeżywa, że miłość w związku odeszła. W chwilach miedzy sercowymi wzlotami i upadkami zajmuje się głownie własną garderobą, urodą i zakupami (trzeba się uzbroić w odpowiedni arsenał na czas, gdy znów przyjdą amory).
Nie chodzi tu a jakieś piętnowanie kogokolwiek a jakbym miał potępiać musiałbym zacząć od siebie. Każdy z nas jest bardzo podatny na tę chorobę i fajnie jeśli masz kogoś, kto kiedy trzeba da pstryczka w nos. Jeśłi nie jesteś takim szczęsliwcem pozostaje TEST PUDLOWY:
Jest piosenka, napewno już słyszałeś wiele razy ale posłuchaj inaczej. Odnieś słowa do siebie czy części homoseksualnych chłopaków, których spotkałeś. Wiem, każdy z nich jest inny, w szczególności inny niż wszyscy, nierozumiany, bardzo wrażliwy i wyjątkowy... niczym menu McDonaldsa.
Subskrybuj:
Posty (Atom)