1

piątek, 16 lipca 2010

Jajecznica z Julią Child

Miałem ostatnio szczęście kupić wspomnienia bohaterki filmu "Julie i Julia". Książka "Moje życie we Francji" opisuje jej przyjazd do Paryża, odkrywanie francuskiej kuchni i stylu życia. Ta ksiązka mówi jak rodzi się prawdziwa pasja od tego pierwszego zauroczenia przez poglębianie wiedzy aż do momentu gdy staje się sposobem na życie. Podobnie jak film książka jest niezwykle pozytywna.



W treści znalazłem przepis, który mogłem zastosować od razu i do dziś nie mogę się nadziwić tej małej rewolucji. Zwykła jajecznica jest teraz jedną z moich ulubionych potraw. Jestem przekonany, że stosując te kilka rad usmażycie najlepszą jajecznicę w swoim życiu.

Przepis na jajecznicę przekazany Julii przez mistrza kuchni francuskiej (tam gdzie pojawiają się różnice bold):
sklad:
- jajka
- masło
- śmietana
- nać pietruszki
  1. Jajka rozbijamy do miseczki i tylko lekko mieszamy dodając sól i pieprz.
  2. Patelnie smarujemy odrobiną masła, teflom możemy pozostawić suchy.
  3. Wylewamy jajka i nie mieszając pozostawiamy na wolnym ogniu aż białko zetnie się w większej częsci.
  4. Chwilkę mieszamy do całkowitego ścięcia jajek i teraz najważniejsze: dodajemy większą ilość masła i wlewamy łyżkę śmietany, w tym momencie proces smarzenia zatrzymuje się i jajka są ścięte a jednocześnie zachowują wilgotoność. Całość możemy posypać nacią pietruszki. Masło ze śmietaną podkreślają naturalny smak jajek i do szczęscia wystarczy już tylko bułeczka.
"Moje życie we Francji" to także książka o radości życia, o tyc drobnych rzeczach, które sprawiają, że każda  chwila może stać się małym świętem. Zacząłem więcej gotować, nie jem byle czego byle gdzie, traktuję czas na przyrządzanie jako doskonałą zabawę. Skupiam się na szczegółach. To one skłądają się na standard życia. Ta sama kawa zaparzona byle jak na balkonie przy porannym papierosie między myciem a czesaniem (często jeszcze w trakcie żeby było "szybciej") a kawa wypita przy stole z dobrym pieczywem czy ciastkiem  to dwa inne światy. Przez te dwa tygodnie odkryłem też, że życie z klasą, bez pośpiechu, w skupieniu by każdą chwilę dobrze wykorzystać wcale nie zajmuje więcej czasu niż tak dobrze znana bieganina. Powoli dochodzę do wniosku, że to współczesny pośpiech i bylejakość są najbardziej czasochłonne.

Na koniec posienka wybitnie sielankowa, już od kilku dni słucham w porannym metrze. Zwróccie uwagę na tekst!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz