1

niedziela, 11 lipca 2010

Wakacje z Elmoczkiem ;) i Piotrulem

Voyage, voyage... Teneryfa, Turcja, Afryka... Do wspaniałego urlopu nie trzeba nigdzie jechać! Ważne jak, ważne z Kim!
Ten tydzień był tak wspaniały, że powrót do codziennych obowiązków moge przyrównać co najwyżej do dzwięku budzika po cudownym śnie.
Nigdzie się nie ruszałem, środki transportu ograniczały się do metra, tramwajów i autobusów ZTM. To do mnie zajechali goście i na tydzień zamienili nudne miasto w miejsce magiczne.
Razem ze Szlomą postanowiliśmy na nowo odkryć miasto posiłkując się "Spacerownikami" wydanymi jakiś czas temu przez Wyborczą. Szloma we włąsciwy sobie sposób, akcętując co ciekawsze anegdoty czytał idąc po trasie a ja wyszukiwałem bramy i zaułki (czasem trafnie...), w które musimy wejśc aby nie zboczyć ze szlaku.
Mieszkam w Warszawie od urodzenia ale to co odkyliśmy w tym tygodniu było dla mnie tak nowe jakbym zwiedzał całkowicie nowe miasto.
Prosty przykład - deptak na Chmielnej, znany i oblegany. Wystarzy odpowiednio kluczyć między bramami, zaułkami a zobaczymy dawny luksusowy pasaż handlowy z lat 30, pełniący dziś funkcję korytarza.




Podwórka zaskakują prawdziwymi pałacykami z bramą i podjazdem a  miedzy socrealistycznymi blokami w okolicach Świętokrzyskiej ukryta jest ogromna funkcjonalistyczna kamienica.
Zwiedziliśmy Muranów, który był w granicach Getta. Zaraz po wojnie nie odgruzowano ruin, nie wydobyto ciał tylko na zrównanych gruzach postawiono nowe osiedle. To dlatego Muranów stoi na kilkumetrowm podwyższeniu. Po drodze mijaliśmy miejsca pamięci, Pomnik bohaterów Getta a na koniec Umschlagplatz - miejsce skąd wywożono Zydów do obozów zagłady. Nawet nie potrafię sobie wyobrażić co to zaciszne dziś miejsce widziało... Dla tylu ludzi z resztkami cywilizacji jeśli można mówić tak o Getcie...
Po raz piewrszy w życiu odwiedziłem prawosławny cmentarz na Woli i zwiedziłem Praską Cerkiew Św. Marii Magdaleny a nawet uczestniczyłem we fragmencie prawosławnego nabożeństwa wieczornego. Mimo usilnych prób naśladanowania ruchów Szlomy nie udało mi się wtopić w otoczenie. Prawosławni żegnają się w odwrotną stronę, charakterystycznie i bez wcześniejszego przygotowania, ćwiczęń nie da się odtworzyć tego ruchu.
Na naszej mapie nie zabrakło Muzeum Motoryzacji. Szloma po rzuceniu okiem na eksponaty kulturalnie usiadł na końcu szlaku a ja z Piotrkiem podziwialiśmy każde auto. Mało kto wie, że za bramą kamienicy przy Filtrowej 62, w podziemnym garaży upakowano absolutnie unikatową kolekcję aut. Prototypy polskich samochodów, które nigdy nie weszły do produkcji ocalonego przez grupkę zapaleńców przed Koreańcami z Daewoo... kórzy chcieli je pociąć na złom gdy przejęli FSO.
Czy widzieliście taką Syrenkę???

 Prototyp pochodzi z połowy lat 60. a zgodziliśmy się z Piotrulem, że przy niewielkim faceliftingu mógłby spokojnie uchodzić za nowoczesne auto 10 czy nawet 20 lat później. Tylko 20 lat później w roku 1983 nasi konstruktorzy mieli jeszcze śmielsze wizje. Auto jednobryłowe!!! Na rok przed premierą Renault Espace - pierwszego tzn. Vana, który wprowadził takie rozpalnowanie karoserii, 10 lat przed Twingo i wreszcie 20 przed pierwszymi prawdziwymi autami zmierzającymi do jednej bryły. Zróccie uwagę na linię okien - czy nie przypomina tej z ostatnich generacji kompaktów. Dokładnie tak jak w najnowszych autach "wdziera" się w przestrzeń maski
 Wszystkich przygód, spacerów miejsc nie jestem w stanie opisać. Wykorzystlaiśmy każdą chwilę a w dobrym Towarzystwie nawet czas wylegiwania się po tłustej kolacyjce staje się chwilą piękną... Ważne z KIM.

Dziękuję...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz