Stało się! Dzis po raz pierwszy dojechałem do pracy na rowerze. W trasie mogłem przygladać się jak miasto o poranku budzi się do życia. Ta świezość połączona ze sportową chemią, pięknym widokiem i świadomością, że gdybym wybrał się komunikacją, prawdopodobnie stałbym w dusznym tłoku, w wagoniku pod ziemią. Zatrzymałem się oczywiście na papierosa w Łazienkach, dziś nieopodal Pomnika Chopina. Później zjazd Belwederską, nabrałem prędkości... i bach.. nagle czuję, że przednie koło coraz bardziej siada... nagle opona wypadła z obręczy. Koniec. Za pomocą firmowego identyfikataroa jakoś nałozyłem oponę z powrotem i zaprowadziłęm rower na stację benzynową do kompresora. Dzięi przemiłemu panu z obsługi stacji nauczyłem sie jak pompować koła rowerowe na kompresorze, ile atmosfer... Minutę po napompowaniu całe powietrze spadło i zrozumiałem, że etka wymaga wymiany. Reszte trasy pokonałem w tramwaju a po pracy wsiądę z rowerem w autobus i wymienię dętke na trochę droższą ale odporną na przebicie.
Mimo wszystko dojazd do pracy rowerem uwazam za strzął w dziesiątkę. Od rana czuję się doskonale i mam mnóstwo energii. W ramach jednodniowego zawieszenia postu w związku ze wspomnieniem św. Józefa zakupiłem w pobliskim sklepie "Samopomoc Chłopska" pół kilo rurek z bitą śmietaną a teraz się nimi zajmuje :) Musze przyznac , że o słodyczach przypomniał mi Shawshank. Czytając jego wpisy gdzieś tam w głowie uruchomiły się wspomnienie o eklerkach więc złapałem gumę, poszedłem do sklepu po oponki i kupiłem rurki i z tym logicznym kalamburem Was zostawiam.
Oooooooo protestuję!!! Nie żadne wspomnienie św. Józefa tylko UROCZYSTOŚĆ!!! Przekupek, my sobie dzisiaj pogadamy! :P
OdpowiedzUsuńPójdę do piekła za te słodkości w poście;)
OdpowiedzUsuń