1

czwartek, 30 grudnia 2010

Prawdziwa Opowieść Wigilijna cz. 1

Zazdrościłem bohaterowi wizyty trzech duchów, lekcji jaką dostał... Los nie kazał długo czekać.
Jest godzina 20:30 i Bombik szybkim krokiem wychodzi przez szklane drzwi biurowca. To był trudny dzień. Nieporozumienia z szefostwem i klientami, kiepskie perspektywy na przyszły rok... i głód bo zapomniałem śniadania. Temperatura skoczyła i na chodnikach odsłonił się topniejący lód.
Kilka kroków i łuuuuuuuuuup.Upadłem i to całkiem efektownie, tak, że torba leżała metr ode mnie. Próbuję wstać, nie mogę. nie czuję bólu ale też nie jestem w stanie się ruszyć. Próbuję sięgnąć po torbę ale leży zbyt daleko. I ja leżę. Po kilku, może kilkunastu minutach przechodzą panie z serwisu sprzątającego. Pytają czy ślisko. Potwierdzam z wyuczonym przez lata pracy w obsłudze klienta uśmiechem. Panie już zamierzają odejść aż jedna pomyślała by spytać czy nic mi nie jest. Po chwili we trzy mnie podniosły. nie wiedziałem co mi jest więc nie wzywałem karetki. Przypomniały mi się opowieści J. jak jeździła z pogotowiem do błahych przypadków a w tym samym czasie ktoś umierał i nie doczekał ambulansu. Zadzwoniłem po siostrę.
W rekordowym czasie pod firmę zajechała K. Powierzchnia była tak śliska, że na zakręcie przy fontannie jej Opel prawie zakręcił bączka na lodzie. Wpakowałem się do środka i już mamy ruszać ale w tym momencie z tyłu zajechała nas ciężarówka firmy kurierskiej. Byłem pod wielkim wrażeniem determinacji K. K. jest bardzo drobną niewiele ponad 20 letnią dziewczyną a ostro wyjechała do kuriera:
Spierdalaj stąd bo wiozę chorego brata do szpitala.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz